Posty

Triumf śmierci Petera Bruegla

Obraz
Od blisko roku Ukraina walczy w pełnowymiarowej wojnie wywołanej przez Rosję. To rok, w którym przyzwyczailiśmy nasze oczy, że najbardziej dramatyczne obrazy z przeszłości z łatwością, niemal niezauważalnie stają się częścią teraźniejszości.  Życie w czasach pokoju w różnych okresach historii chyba zawsze wygląda inaczej.   Wojna i zniszczenie, które przynosi wygląda zawsze tak samo.  Rozmyślam o obrazie Petera Bruegla, Triumf śmierci. To nie był w wizji Bruegla obraz odnoszący się do wojny. Tematem jest śmierć- w różnych kontekstach, ale zawsze zwycięska wobec ludzkich prób odszczepienia się od przemijalności i marności. Ale jednak czy przypadkiem Bruegel nie myślał także o konfliktach, tych, które długimi dekadami przeszywały Europę w jego czasach?  Te armie kościotrupów na obrazie - w walecznym porządku- skracają opowieść o wojennym rzemiośle do minimum. Te wojska są już uśmiercone. Są po tamtej stronie: idą z atakiem ze swego świata na świat jeszcze żywych. ...

Historia w pudełku na szachy

Obraz
W przeczytanej kiedyś biografii Józefa Czapskiego szczególnie poruszyła mnie jedna informacja. W obozie w Griazowcu, gdzie młody oficer znalazł się z zaledwie garstką ocalałych kolegów (pozostali bowiem zginęli w Charkowie), Czapski zorganizował wykłady na temat prozy Marcela Prousta.  To dość niewyobrażalne- obóz jeniecki był przecież przyczółkiem piekła. Zawieszony między porażającymi sygnałami z przeszłości, o tym co wydarzyło się z polskimi oficerami z obozu w Starobielsku, a pozbawioną nadziei przyszłością, gdzie rytm i przeżycia dnia wyznaczała ciężka praca  i czarny chleb jako racja żywieniowa... W tym miejscu, miejscu zła i beznadziei, i w tym czasie, czasie pogardy i zwątpienia, Czapski wygłasza wykłady o fascynującej go powieści Prousta.  Rekonstrukcja czasu, będącą leitmotivem u Prousta staje się także skrawkiem nadziei dla skrajnie wycieńczonych fizycznie i psychicznie jeńców. Staje się być może także obietnicą, że ten czas utracony będzie kiedyś przywrócony. ...

Nić przędna

Obraz
NIĆ PRZĘDNA "Nić przędna – wielofunkcyjna, długa i cienka nić, włókno powstające w efekcie zakrzepnięcia na powietrzu wydzieliny gruczołów przędnych niektórych stawonogów, zbudowane z włókien fibroinowych sklejonych serycyną. Nić przędna pająków nazywana jest nicią pajęczą, a utworzone z niej sieci łowne – pajęczyną." Tyle czytam w wikipedii. Zaraz przyjrzę się pajęczynie, która nocą znikąd pojawiła się na zewnętrz okna. Poranne słońce nasyca ją teraz swoim blaskiem, a ja zastanawiam nad tą konstrukcją doskonałą. Mam mieszane uczucia. Jak wiadomo pajęczyna jest strukturą dość okrutną; to narzędzie walki, pułapka, znak wyższości pająka nad muchą. Jak jednak się stało, że przy tak dużym znaczeniu funkcji, gdzie liczy się przewaga jednego gatunku nad drugim, tyle w pajęczynie jest jednocześnie piękna? Ten koronkowy układ delikatnych nici, promieniście rozpostartych, kryształowo połyskujących, niekiedy jeszcze- o zgrozo- niosących błyszczące krople rosy. I jeszcze ta nieracjonaln...

Okno z widokiem na strach i nadzieję

Obraz
OKNO Z WIDOKIEM NA STRACH I NADZIEJĘ Jeden z najważniejszych tekstów, jakie napisałam. Powstał dwa lata temu, podczas podróży do miejsc Zagłady i pamięci (Treblinka, Bełżec, Auschwitz, Płaszów, Majdanek, Markowa) Proszę o lekturę. 24.03.2018 Podkarpacie. Na zdjęciu - widok z okna domu, który stoi w Markowej. Jest teraz pusty. Przeniesiono go z innego miejsca, chroniąc chyba od zniszczenia, być może z zamysłem stworzenia skansenu. Stoi na niewielkiej polanie. Remontowany, surowy, bez okien i drzwi. Pozbawiony śladów wcześniejszego życia. Jego historia, to znacznie wiecej niż to, na co wskazuje skansenowe przeznaczenie. Gdy byłam w nim dwa tygodnie temu, jego drewno pachniało impregnatami; pobielane ściany otulał wysoki śnieg. Ten dom nie należał do rodziny Ulmów, lecz do ich sąsiadów. Mieszkali tu Antoni i Dorota Szylar. Podobnie jak Wiktoria i Józef Ulmowie, ukrywali w czasie niemieckiej okupacji żydowskich współbraci. Wyobrażam sobie...

Cisza i blask Vermeera

Obraz
Można rozłożyć ten obraz na kilka czynników pierwszych. Martwa natura. Postać mleczarki. Mieszczańskie wnętrze, skromne i zakotwiczone w zwykłości. Jak z takich wątków powstało arcydzieło? W jaki sposób powszechność przekuć w wyjątkowość? Vermeer sprawił, że stając naprzeciw tego obrazu w Rijksmuseum, patrząc na obraz także teraz, budzi się we mnie ogromna potrzeba milczenia. By zgłębić ciszę tego dzieła. Płótno jest nieduże; ma 45,5 x 41 cm. Jednak na długo można zapamiętać jego aurę. Sale muzeum w Amsterdamie są potężne. Ciemny kosmos, w którym jasnym blaskiem lśnią kolejne arcydzieła. Obrazy eksponowane są z rozmysłem, bez zagęszczenia. "Straż nocna", "Żydowska narzeczona", "Autoportret" młodego Rembrandta. Dalej sala Vermeera, która z zachłannej przestrzeni wydziela kamealność. Jan Vermeer namalował "Mleczarkę" najpewniej okolo 1660 roku. Jan, wówczas dwudziestoośmioletni, mieszkał wraz z żoną w domu jej matki, Marii Thins. ...

Sprawiedliwi wśród Narodów Świata

Obraz
Fotografia przedstawia grupę artystów. Zrobiono ją podczas pleneru w Kazimierzu Dolnym, w 1950 roku. Na pierwszy rzut oka jej walorem jest pokazanie postaci barwnych i fascynujących. Wśród nich można zobaczyć m.in. Szymona Kobylińskiego i Jana Lebensteina, kilka lat przed wyjazdem artysty do Francji. Dla mnie ta fotografia jest jednak szczególnie ważna z innej przyczyny. Przyczynę tę poznałam kilkanaście lat temu, w dyskretnej opowieści Aleksandra Radziewicza Winnickiego. Wtedy jednak nie uświadamiałam sobie pełnego znaczenia tej opowieści. Post scriptum do niej wybrzmiało kilka dni temu, w Muzeum Polin, podczas uroczystości wręczenia medali Sprawiedliwi wśród Narodów Świata. Wśród odznaczonych znaleźli się ujęci na fotografii młodzi malarze- Aleksander Radziewicz Winnicki wraz z pierwsza żoną, Wandą Paklikowską Winnicką.   Po prawej stronie zdjęcia widać cztery postaci. To osoby, które przez lata łączyły szczególne relacje przyjaźni i sympatii. W białych perłach, elegan...

Skryba z Luwru

Obraz
Wiedziałam o istnieniu tej rzeźby, ale nie fascynowała mnie zanadto. Wapienną rzeźbę odnaleziono ponad półtora wieku temu gdzieś na południe od Kairu, na zachód od Memfis. Jest pełnoplastyczna, pokryta wciąż polichromią. Obecnie jej miejsce to gablota w Luwrze. Omijałam ją dotąd bez szczególnie dużego zainteresowania. Teraz jednak spojrzałam na skrybę i wydał mi się przedstawieniem genialnym. Być może nic w nim pięknego, oprócz fantastycznie przedstawionych dłoni. Jednak skryba zadziwił mnie czymś innym. Skryba głównie patrzy. Jest obserwatotorem, pisanie to sprawa wtórna. Ręce skryby gotowe są do pisania, na dodatek jak wszystko wskazuje- hieroglifami.  Pisarz jednak nie pochyla się nad zwojem, ale patrzy, wyprostowany- przed siebie.  Właściwie mamy tu bezwrokowe pisanie na zwoju pergaminu. Najbardziej szczegółowo oddano jego oczy: wyrzeźbiono je podobno z magnezytu, kryształu górskiego i stopu miedzi z arsszenikiem. Kryształ górski ...