Gdybym była malarzem, być może właśnie reprodukcję
tego obrazu miałabym przypiętą do sztalug.
Małe zdjęcie pinezką przymocowane do bukowej
listwy.
Jak świety obrazek, z przedstawieniem malarskiego
patrona.
El Soplón jest inspirujący nie tylko przez swoje
wyłaniające się z mroku tajemnicze piękno, ale także zakodowane w nim
odniesienia do mistrzów i tematów z przeszłości.
Ten obraz
Domenikosa Theotokopulosa to jedno z najbardziej urokliwych i
hipnotyzujących płócien, jakie znam.
Jest w nim to co dla malarzy według mnie jest
szczególnie znaczące; skupiona, pełna pasji uwaga dla świata.
Chopiec zapala świecę. Prosty motyw, lecz w nim
jest wiele możliwych interpretacji. Jest bowiem w tym obrazie potencjał odwołań
do spraw największych, zupełnie fundamentalnych. Tak przynajmniej myślę.
Światło, które z mroku wydobywa twarz dziecka.
Otula ją jak dłonie.
Dotyka ten chłopiec pewnej tajemnicy. Wyjmuje ją z
mroku, z ciemności. Realizuje w skali mikro boski plan stworzenia.
"Niechaj stanie się światłość"- jak
donosi Księga Rodzaju.
I stała się światłość, na którą teraz patrzy
skupiony chłopczyk.
Dzieciom zwykle zabrania się zabawy z ogniem-
każda tląca się iskierka to zapowiedź kataklizmu pożaru. Chłopiec El Greca
sięga po zakazane.
A jednocześnie ogień, który potrafi niszczyć,
pozwolił człowiekowi tworzyć jego świat.
Wiele się zaczęło od ognia.
Ogień pozwolił topić metale, przetwarzać materię.
W konsekwencji- budować miasta, ale i kuć zbroje.
Wszystko dzięki odebranej greckim bogom tajemnicy.
Czy nie można spojrzeć na chłopca z obrazu, jak na
Prometeusza?
Dar ognia to jeden z serii uczynków, którego
podjął tytan wbrew woli bogów, przemycając jarzące się iskierki w wilgotnym
kawałku drewna.
Wcześniej- ulepił człowieka z gliny zmieszanej ze
łzami. Szalone były te gesty
Prometeusza... Spotkała go za nie okrutna kara, na skale Kaukazu.
El Soplón Domenikosa Theotokopulosa to obraz artysty
na progu twórczej dojrzałości. Jest w tym obrazie także hołd dla mistrzów z
przeszłości, tych których prace oglądał El Greco w Wenecji, w Mantui i w
Rzymie. W tym obrazie są też zatem podróże artysty. Jest tu droga, która wiodła
Domenikosa z Krety, wówczas podległej Wenecji, przez Serenissimę do Rzymu.
Obraz powstał w Rzymie. Domenikos przybył do
Wiecznego Miasta najpewniej w 1570 roku, po pobycie w Wenecji, gdzie zasilił
liczną, grecką kolonię.
Rodzimą Candię opuścił kilka lat wcześniej.
Przywióz ze sobą tradycje greckiego pisarza ikon, które w Wenecji zespolić miał
z odkryciami tamtejszych malarzy. Tycjan, Veronese, Tintoretto- to oni
stworzyli wenecką szkołę, w której paleta malarska rozbłysła całym bogactwem.
W drodze na południe, w Reggio nell`Emilia na
Nizinie Padańskiej najpewniej zobaczył jeszcze "Noc" Correggia-
przepiękne przedstawienie Pokłonu Pasterzy. Lśnienie w tym obrazie wyraźnie
wskazuje na realizujący się wśród nocy cud.
Czas El Greca w Rzymie jest wyjątkowo pasjonujący.
Nie chcę mu wypominać koncepcji przemalowania w Kaplicy Sykstyńskiej fresków
Michała Anioła. Artyści muszą być przekonani o swoim ganiuszu i niekiedy
patrzeć z pobłażaniem na innych. Nie przekonał papieża i być może dlatego
musiał wyjechać dalej, do Toledo.
To w Rzymie jednak miał zafascynować się dziełami
mistrza ze znacznie odleglejszej przeszłości i zaufać jego wizji. Antyfilos,
malarz z czasów Aleksandra Wielkiego, miał być autorem opisywanego przez Pliniusza
Starszego przedstawienia chłopca rozdmuchującego ogień.
Trwa zatem ogień przez stulecia. Płonie jasnym
blaskiem w obrazach lub w ich opisach. Łączący wieki. Sprawiający, że gdy
wczoraj mój 12-letni siostrzeniec zapalił zapałkę, i potem wpatrywał przez
dłuższą chwilę w migotliwy płomyk, od razu przypomniało mi się arcydzieło El
Greca z neapolitańskiej Galerii.
Dzięki sztuce wszystko staje się bardziej
uniwersalne i wspólne, w gęstej sieci odniesień. Jak w inspirujących obrazkach
przypiętych do sztalug malarzy.
Justyna
Napiórkowska
A mnie fascynuje bardziej La Tour i Magdalena-przez to że kobieta z doświadczeniem życiowym że spotkała tego Jedynego że nic już nie będzie takie jak poprzednio. A ta fascynująca świeczka co ściąga do siebie całą resztę życia i jej odczuwalne drganie i chwiejność i nasze życie niczym podmuch wiatru
OdpowiedzUsuń