Można rozłożyć ten obraz na kilka czynników pierwszych.
Martwa natura. Postać mleczarki. Mieszczańskie wnętrze, skromne i zakotwiczone w zwykłości.
Jak z takich wątków powstało arcydzieło?
W jaki sposób powszechność przekuć w wyjątkowość?
Vermeer sprawił, że stając naprzeciw tego obrazu w Rijksmuseum, patrząc na obraz także teraz, budzi się we mnie ogromna potrzeba milczenia. By zgłębić ciszę tego dzieła.
Płótno jest nieduże; ma 45,5 x 41 cm.
Jednak na długo można zapamiętać jego aurę.
Sale muzeum w Amsterdamie są potężne. Ciemny kosmos, w którym jasnym blaskiem lśnią kolejne arcydzieła. Obrazy eksponowane są z rozmysłem, bez zagęszczenia. "Straż nocna", "Żydowska narzeczona", "Autoportret" młodego Rembrandta.
Dalej sala Vermeera, która z zachłannej przestrzeni wydziela kamealność.
Jan Vermeer namalował "Mleczarkę" najpewniej okolo 1660 roku. Jan, wówczas dwudziestoośmioletni, mieszkał wraz z żoną w domu jej matki, Marii Thins. Catherine Bolnes pochodziła z bogatego domu. Związek z Vermeerem był mezaliansem - pan młody był znacznie uboższy, podnadto najpewniej był kalwinem i być może właśnie ze względu na Catharine przeszedł na katolicyzm. W mieszczańskim porządku Niderlandów musiało to być poważne wyzwanie.
Dziewczyna z obrazu może nie jest piękna, ale ma w sobie coś zachwycającego.
Jasne czoło, delikatnie pochylona głowa, czuła uwaga, którą poświęca wykonywanej właśnie czynności. Nic nie jest w stanie jej od niej oderwać.
Gdy spojrzycie w zbliżeniu na fragment dzbana, odczujecie hipnotyczne działanie mlecznej stróżki, perłowego sznura spływającego do dzbana. Ta stróżka łączy wszystkie elementy narracji; jesteśmy na niej skupieni podobnie jak była ta dziewczyna. Jakby chwila nieuwagi miała spowodować jakąś stratę. Czuję, jak wytwarza się niezwykła jedność czasu - między nią, dziewczyną z dzbankiem, a mną, oniemiałą przed obrazem.
Mam jednak wrażenie, że przelewanie mleka, jedna ze zwykłych porannych czynności nie zajmuje całej uwagi "mleczarki". Jest w twarzy tej dziewczyny także jakaś inna troska. Życie u Vermeera często toczy się za zamkniętymi drzwiami; świat jest za oknem, daleki i bliski jednocześnie.
Jednak chwile, które malarz wybierał dla obrazów nie są oderwane od gęstej tkanki codzienności, w którą wpleceni są jego bohaterowie. Dlatego patrząc na ten obraz narzuca się próba zrozumienia, jaki jest los bohaterki tego płótna. Co mówi o nim malarz? Z jednej strony- domowy mir, obfitość pieczywa, biel wykrochmalonego czepca, czyste powietrze poranka. To wszystko koi, przynosząc łagodny obraz zwykłego dnia w XVII wiecznym Delft, dnia wypełnionego sprawami zwykłymi, trywialną materią życia.
Konstelacja przedmiotów otaczających dziewczynę prowokuje dodatkowe interpretacje. Czy malarz taki, jak Vermeer przypadkiem umieścił w delfickim fajansie, w dekoracyjnym pasku tuż nad podłogą postać Kupidyna?
Skąd pomysł na namalowanie tuż obok urządzenia do ogrzewania stóp? Czemu na ścianie pozostawiono pusty gwóźdź? Czy malarz może odnosił się do kolekcji obrazów w domu Marii Thins, kolekcji z której twórczo, krytycznie i odważnie czerpał?
Vermeer, jako człowiek przeżył mezalians; swoisty mezalians tworzy także w tym obrazie. Nie było bowiem rzeczą zwykłą malować codziennych scen w ten sposób. Obrazy z przedstawieniem służących wykorzystywano najczęściej do oddania ich przywar- lenistwa, wulgarności, niezręczności. U "Mleczarki" nie ma żadnej z tych cech. Czynność, którą wykonuje i pieczołowitość, z jaką wykonuje swoją pracę, czynią scenę wręcz zmysłowo piękną.
Nalewająca mleko te według niektórych służąca z domu Thins. Na imię miała Tanneke, a ślady biograficzne dotyczące samego Vermeera nadają jej dyskretny rys osoby o silnym charakterze. Naprawdę niewiele wiemy, jednak losy rodziny obfitować mają w chwile przemocy- najpierw tej skierowanej przez ojca Cathariny wobec jej matki, a potem - brata Willema wobec ciężarnej Cathariny. To w tych okolicznościach Tanneke miała pokazać się jako osoba silna.
To wszystko to warstwa tego, co przedstawione. Ten obraz jednak to nie tylko tajemnica tego, co jest namalowane, ale jak zostało to zrobione. Można śledzić delikatne dotknięcia pędzlem
Mając w pamięci obrazy z filmu "Dziewczyna z perłą", można sobie wyobrażać seanse pozowania także tego obrazu, gdy "mleczarka" stawała przed mistrzem, poprawiała sobie czepek, wyrównywała fartuch. Poważna, skupiona na tym, by pozować jak najlepiej.
To pozowanie jest zupełnie nieobecne w obrazie Vermeera.
Ten obraz to bowiem czysta czynność.
Chwila opisana przez konkretną pracę.
Nie mam wąpliwości, Vermeer musiał zobaczyć ten moment i zapragnąć dla niego wieczności. To właśnie zadanie malarza, stojącego na progu, pomiędzy "teraz" i "zawsze".
To w tym rytuale tak naprawdę uczestniczy mleczarka- w tajemnej ceremonii przemiany.
Oto chwila- ulotna i zwykła staje się wiecznością. Tworzy wieczność. Trwa dla wieczności.
Dlaczego właściwie piszę dziś o tym obrazie? Wyjaśniła mi to Wisława Szymborska, w swoim wierszu pt. "Vermeer".
"Dopóki ta kobieta z Rijksmuseum
w namalowanej ciszy i skupieniu
mleko z dzbanka do miski
dzień po dniu przelewa,
nie zasługuje Świat
na koniec świata."
Justyna Napiórkowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz