Posty

Adam Myjak w Akademii

Obraz
Tadeusz Konwicki napisał kiedyś, że w rzeźbach Myjaka dostrzega "(…) magiczną charyzmę, jakąś niezwykłą siłę, której dorobiliśmy się w mozolnym rozwoju naszego gatunku." Wydobywane z głębin morza greckie brązy. Odkrywane spod warstw  ziemi  etruskie terakoty. Marmurowe popiersia. To najbardziej trwałe ślady cywilizacji. Ślady wspomnianego przez Konwickiego „mozolnego rozwoju ludzkiego gatunku”. Rzeźba jest właśnie tą formą, która jak odcisk skalny, jak przedpotopowa skamienielina dokumentuje, zostawia ślad. Trwały. Siermiężny. Wychodzący poza czas ludzki.  Nie strawi jej ogień, nie zniszczy jej woda. Co najwyżej, całym swym marmurowym czy brązowym ciężarem jak cierń utknie w miękkiej tkance ziemi na dnie akwenu, niezmienne przypominając, ze człowiek minie, a sztuka jest wieczna.  Rzeźby. Te autorstwa Adama Myjaka mówią dużo o tym, dokąd w tym rozwoju doszliśmy. Są jak spiżowe świadectwa kondycji człowieka. Współczesnego człowieka. Poddane defragme...

Dramat z miastem w tle

Obraz
Warszawa, godzina W. Chwila w bezruchu. Przy syrenach. Dla bohaterskich Powstańców Warszawskich. Gloria Victis. 1944 Stare Miasto, Lao Che PS. Sanitariuszka przy Metrze Politechnika Pseudonim "Mały" Historia pewnego znaku- Polska Walcząca Justyna Napiórkowska www.osztuce.blogspot.com

Ogrody Moneta

Obraz
Przełom lipca i sierpnia. Dni rozpięte między upalnymi popołudniami i burzowymi wieczorami. Pachnące ziołami. Lato, pełnia lata. Myślę o ogrodach. Takich, jak ten Moneta, w Giverny. Ogród, który wypełnia każdy kadr obrazu, fotografii. Wypełniony pnączami, lianami, nenufarami. Ogrodowy "horror vacui". Tak określano barokową skłonność do wypełniania całej przestrzeni, ze ścisłym nagromadzeniem efektów. Ogrody działają chyba właśnie według tej zasady. Przestrzeń musi być wypełniona. W każdym fragmencie wolnej ziemi plasuje się jakieś nasionko i  już po chwili wychyla spod ziemi i pnie w górę, naturalnie, bez wahania. Cieciorki, goździeńce, kąkole. Koniczyny, mlecze i maki. Ostróżki i rumianki. Osty i pokrzywy.  Roślinna armia, zielona legia cudzoziemska. Przez zasiedzenie legalizują swój pobyt. Cierpliwie się rozrastają, powoli  anektują przestrzeń. Rosną dniami i nocami. Niepostrzeżenie. Cicho. Sprawuję nad nimi dyskretną pieczę. Obserwuję. Analizuję. Podziwi...

Lipiec w Polsce

Obraz
fot. Justyna Napiórkowska Justyna Napiórkowska www.osztuce.blogspot.com

Vincent van Gogh w Neunen

Obraz
Neunen. Miasteczko  położone w Holandii.  Wpadłam tu wczoraj na chwilę, w sumie przypadkowo, jako widz triatlonu.  Do największych holenderskich miast stąd chyba daleko. Wokół równinie.  Niebo nad Neunen zmienne. Pogoda kapryśna, ale życzliwa dla biegaczy. Po słonecznej połowie dnia miasteczko tonie w godzinnej ulewie, a potem znów niebo odsłania się na niebiesko, jak gdyby nigdy nic.  Og lądanie Neunen nie jest marzeniem podróżnika. Teren płaski jak stół. Las, Jezioro. Niskie domy z czerwonej cegły, ustawione w jakimś tajemnym porządku. Zgrabne ogródki, zadbane rabatki. Przycięte bukszpany, bujne kwietniki. W domach ogromne okna. Równe chodniki i ulice. Na pierwszy rzut oka miasto bez niespodzianki.  Zastanawiam się, jak Neunen widział Van Gogh. Mieszkał tu przez dwa lata, od 1883 roku. Zgodnie z paletą z jego obrazów, trwała tu wieczna późna jesień. W Neunen Van Gogh namalował obraz, który sam uznał za najlepszy. Pisał o tym do siostry Willemin...

Sen o Rembrandcie- o twórczości Tadeusza Dominika

Obraz
Profesor Tadeusz Dominik opowiedział nam kiedyś piękną historię. Było popołudnie, w oknie siedział kot, za oknem szalały kolory jesieni. Siedzieliśmy przy kominku, w domu otoczonym pięknym ogrodem. Ja, moja mama, żona profesora i Tadeusz Dominik. Profesor opowiedział swój sen sprzed wielu lat, z czasów gdy był studentem malarstwa. Śniło mu się, że pracował w warsztacie Rembrandta. Był jednym z praktykujących malarzy, specjalistów od tła, ucierania pigmentów i naciągania płócien. Mistrz do niego podszedł i powiedział, że dobrze maluje.  Sam Rembrandt. Na taki sen trzeba sobie zasłużyć. Dominik o świcie, w gorączce neofity pobiegł  na Akademię, powiedzieć o tym Cybisowi, swojemu profesorowi. Cała historia nie pozwala na publiczne przytoczenie, był tam pewien mniej publiczny bon mot, którego nie śmiem przytoczyć. W końcu mówimy o ówczesnej bohemie artystycznej, o ludziach wielkiej wyobraźni i ułańskiej fantazji, o uczestnikach matecznika oryginalności, studentach kolorowego...

Historie z Grand Sablon

Obraz
Kupiłam kiedyś na targu staroci przy Grand Sablon pewne zdjęcie. 10 x 6 cm, pożółkły papier, cena 1 euro. Fotografia w kolorach sepii, zamglona jak Nałęczów późną porą, po deszczu. Na fotografii dwójka dzieci, w wystylizowanych pozach. Już sobie wyobrażam jak musiały się skupiać na moment błysku lampy. Fotograf pewnie miał długi surdut i stosownie sumiaste wąsy. Pochylał się pod kątem prostym, chowając głowę pod kurtyną wizjera. Kazał im  wciągnąć powietrze i  nie ruszać się . Tyle domysłów. Pewne jest tylko to, że zdjęcie wykonano w atelier przy Chaussée de Haecht w Brukseli, o czym świadczy opis. Pewnie ponad sto lat temu. Najpierw myślałam, że na zdjęciu są dwie dziewczynki, albo co najmniej rodzeństwo. Spodobało mi się to, skojarzyło ze mną i z moją siostrą. Dwie różne osoby, choć z tej samej gliny. Niesamowita wieź. Relacje bliskie, nawet jeśli jesteśmy daleko. Czasem łagodne jak rzeka Iłżanka, czasem jak szybka, czerwcowa burza. Zawsze dużo emocji. Siostrzanej mił...