36 razy Vermeer
Jan Vermeer. Geniusz bez gorączki. Malował tyle, ile chciał. Bez atelier z dziesiątkami pomocników. W ciszy pracowni. Tę ciszę zachowały jego obrazy. W tym jest jego fenomen. Vermeer daleki był od socjologicznych obserwacji, daleki od zanurzania się w dręczącej flamandów cielesności, odległy od codzienności tak inspirującej niderlandzkich malarzy. Żadnych aktów. Żadnych martwych natur. Żadnych żarliwych obrazów religijnych. Vermeer był malarzem mijającego czasu. Był mistrzem samodzielnym, odrębnym, cichym indywidualistą. Nie wpisującym się w historyczny ciąg mistrzów i ich uczniów. Nic nie znaczyły dla niego przetasowania polityczne jego czasów. Nic wielkie alianse i spory międzynarodowe. Nic przesunięcia granic, bitwy i ideologie. Był Proustem malarstwa. Mógł urodzić się zawsze, w dowolnym momencie historii. I zawsze jego sztuka byłaby taka, jaka jest. A jego pracownia byłaby tym samym azylem. Vermeer namalował tylko 36 obrazów. Żył 43 lata. Kiedy miał około 20 lat wst...