Gdyby powstała historia sztuki dotycząca tylko kobiet, to te malarskie dzieje świata zaczęłyby się najpewniej dopiero w XVI wieku! Czy to dziwi? Przecież jeszcze na początku XX stulecia Zofia Stryjeńska przebierała się za mężczyznę, żeby dostać się na Akademię Sztuk Pięknych!
Pierwsze malarki - to te, które w pracowniach swoich ojców i mężów gruntowały płótna, ścierały pigmenty, mieszały farby. Albo jeszcze częściej -po prostu- pozowały. Niekiedy dopuszczane pewnie do sztalug, pędzlem z miękkiego włosia poprawiały tu czy tam powstający obraz. Dodając krztynę swojej wrażliwości do warsztatu mistrzów.
Na kartach historii sztuki można znaleźć zaledwie kilka wczesnych śladów kobiecej obecności w malarstwie. Na przykład Marietty Robusti, pierworodnej córki Tintoretta, pracującej w atelier ojca przez kilkanaście lat. Tak zdolnej, że zaproszonej na dwór hiszpańskiego króla. Marietta nie dotarła jednak do Madrytu; ojciec nie zgodził się na niebezpieczną podróż. W Hiszpanii oficialną portrecistką królewską została inna Włoszka- Sofonisba Anguissola. Ta, której "Gra w szachy" znajduje się w zbiorach polskich, w Muzeum Narodowym w Poznaniu. W europejskim tournée kobiet wyróżniła się jeszcze Levina Teerline, autorka portretów angielskich monarchów.
Patronką wszystkich malarek została jednak najbarwniejsza kobieca postać nowożytnego malarstwa. Artemizja Gentileschi, córka Orazia.
Więcej glorii jest chyba jednak w legendzie o tych pierwszych malarkach, niż w ich codzienności. Tak jak w przypadku wielkiej Artemizji.
Piękna i zdolna pracowała jako modelka i pomocnik w rzymskiej pracowni ojca,Orazia Gentileschi. Pochwały za jej dotknięcia pędzla zbierał firmujący warsztat Orazio. Tak przez kilkanaście lat.
A ona- w cichej pracy, przy obserwacji swoich mistrzów (choćby Caravaggia, ale i Rafaela, którego prace dokładnie studiowała) zdobywała prawo do malarskiej samodzielności. Do własnych płócien i własnego nazwiska. Przechodząc przy tym przez chwile okrucieństwa i poniżenia- gdy spotkały ją bardzo oględnie mówiąc niechciane zaloty malarza i nauczyciela, Agostina Tassi. Większość jej ówczesnych kobiet pewnie zgodziłoby się na proponowany przez Tassiego ślub, żeby sprawę rozwiązać polubownie. Ale nie Artemizja. Nie kobieta, która później kilkakrotnie malowała nieprzypadkową scenę z motywem biblijnej Judyty.
Rzecz nieoczywista. Artemizja wraz z ojcem wyzwała swojego oprawcę na sądową batalię. Trudną, pewnie równie bolesną jak jej przyczyna. Rzymianie musieli być ciekawi wyników procesu z 1611. Dla sprawdzenia prawdomówności Artemizję torturowano. Poniżano i szkalowano.
Nie dowiedzielibyśmy się jednak o tym, gdyby nie to, że była nie tylko piękna i mądra, ale też silna i zdeterminowana. Tassiego wygnano z miasta. A Artemizja kilka lat później została pierwszą malarką ze studiami we florenckiej Accademii w swoim curriculum.
Świadectwo urody Artemizji można znaleźć na obrazie Orazia, w "Grającej na lutni". To córka mu pozowała. A świadectwo jej determinacji i charakteru? Na obrazie z Judytą i Holofernesem! ;)
Reprodukcje:
1. Grająca na lutni, Orazio Gentileschi
2. Sofinisba Anguissola, Gra w szachy, Muzeum Narodowe w Poznaniu
2. Judyta i Holofernes, Artemizja Gentileschi, wersja z Museo di Capodimonte ( jedna z kilku istniejących)
Justyna Napiórkowska
Autorka zwycięskiego Bloga Roku 2010 w dziedzinie kultury.
www.osztuce.blogspot.com
idealnie na Dzień Kobiet:)
OdpowiedzUsuń;-)Historia o kobiecej sile :)
OdpowiedzUsuń...choć obraz z Judytą prawdziwie okrutny,ale zgodny z duchem czasów i wpływami z Caravaggia :)
UsuńHistoria warta opowiedzenia:)))
OdpowiedzUsuńinteresuje mnie temat funkcjonowania artystek w społeczeństwie swoich czasów, zaczęło się od Camille Claudel, której historia mnie bardzo poruszyła. Niedawno kupiłam książkę Alexandry Lapierre o Artemizji właśnie. Bardzo ciekawy temat :).
OdpowiedzUsuńTassi był żonaty, jego propozycja małżeństwa była oszustwem.
OdpowiedzUsuńAle podobno miał kilku zaprzyjaźnionych kardynałów...O tempora,o mores...:)
UsuńNa marginesie- we Włoszech własnie wydano świetną biografię rodziny Tintoretta, autorstwa Melanii Mazzucco- 1000 stron (nie dowiozę jej chyba do Polski...): kilka pokoleń, a autorka jest laureatką Premio Strega, jednej z najważniejszych nagród literackich.
Fascynująca historia! - dzięki za jej opowiedzenie.
OdpowiedzUsuńWspaniała Strona i cały Blog.
Pozdrawiam.
Dziękuję! Proszę zatem tu zaglądać :) JN
Usuń