Rzym w 47 minut
Od kilku lat prawie co roku, na początku wiosny jestem w Rzymie. Zbiegiem okoliczności, bo misterny plan pewnie by mi się nie powiódł. Okazja schwytana w dłonie. Na przykład tranzyt na rzymskim lotnisku. Zdarzył mi się kilka lat temu. Raptem kilka godzin międzylądowania na włoskiej ziemi i alternatywa. Czy spędzić je na Fiumicino? Nie , do Rzymu jechać, bo jest za blisko, jego antyczne serce pulsuje tu za głośno. Nie wytrzymałabym popołudnia na lotnisku nad filiżanką cappuccino. Jadę! Termini, dworzec. Piazza Repubblica. Stąd najpierw fragment arteriami, przez młode miasto, wyłożone chodnikami i obłożone trawertynem 150 lat temu, z okazji zjednoczenia Włoch. Tu buchają najmniej barokowe fontanny, tu arkady Piazza Repubbliki dają dodatkowy cień damom w kapeluszach, tu panowie w jasnych marynarkach zaczytują się w codziennych gazetach. Tu carabinieri są szczególnie przystojni. Motorini - szczególnie głośne. Towarzystwo w kawiarniach - wyjątkowo dystyngowa...