Szanowni Czytelnicy,
oto notatki, ktore zostawiam dla siebie: niekiedy ku pamięci, a niekiedy ku przestrodze :-)
Na chwilę porzucam sprawy ważne- wymagającą i odpowiedzialną pracę, cudowne i dające skrzydła pasje, ciekawe odkrycia i stawiane sobie pytania i... zanurzam się w codzienności.
Przeczytajcie z przymrużeniem oka ;-)
Justyna
Dwa tygodnie w Brukseli, resumé
+Poczułam, że zima się skończyła :-) Dowodem w sprawie krokusy w Gandawie :-)
+Raz skorzystalam z okularów słonecznych, gdyż słońce wychyliło się zza sufitu chmur na 4 minuty; miało to miejsce 2 marca 2011, w godzinach przedpołudniowych, niewiele osób poza mną zjawisko odnotowało;
-Parasol się nie sprawdził, bo go nie wzięłam, jak zwykle, a padało- też jak zwykle: mało a często i niekonsekwentnie;
+Poczułam się jak w lesie i głębiej zaczerpnęłam powietrze, gdyż mała łasiczka przebiegła mi drogę przed moim mieszkaniem. Jednocześnie poczułam się jak bohater kreskówki. Albo dosadniej. Jak bohaterka obrazu ;-).
+Zanurzyłam się w świat romansów belgijskiego króla. Było jak w "Dynastii".
-Niejednokrottnie zgubiłam drogę w metrze, szczególnie w tekturowym labiryncie na stacji Schumann;
+Weszłam na jedno wydarzenie artystyczne przez pomyłkę ochrony, która, choć wiadomo było, że zasady są inne, a biletów od dawna nie ma, niepytana stwierdziła "my Panią tu wpuścimy",( a właściwie, w wersji oryginalnej : "On va faire entrer Mademoiselle". Rozumiecie Państwo miłą dla ucha różnicę ;-) );
+Zakupiłam "kokilki-lwie głowy", sztuk 8, w sklepie typu "grand surface", ja- w zadyszce, bo sprawa ważna, w ciemności, bo panie już zgasiły światło, "kasę" zamknęły. Przy tym rzeczone nie odmówiły mi sprzedaży, choć zębem, owszem, zgrzytnęły, bo była w końcu za 5 siódma i takich rzeczy Paniom w sklepie się nie robi;
-Poznałam skrzyżowanie z przejściem dla pieszych "à 4 temps", cztery pasy, cztery różne sygnalizacje, a satelitarny reżyser włączał mi czerwone światło zaraz po tym, gdy przeszłam przez pas z zielonym. I tak trzy razy, jak w refrenie;
+Jednokrotnie wykonałam zdjęcie obiektu artystycznego mimo zakazu, podkreślam-bez flesza i jednokrotnie z powodu zakazu zdjęcia nie wykonałam i teraz żałuję;
+Nauczyłam się bez protestu i z iluzją uśmiechu zaczerpniętego z twarzy Mony Lizy rozpakowywać zakupy w supermarkecie Carrefour, bo nie przyjmują płatności bezgotówkowych. Są rzeczy, których nie można kupić. Mastercard, bezcenne.
Notatki równoległe
1 marca 2011Andrzej Kreutz Majewski, wielki artysta, wybitny scenograf, wspanialy Czlowiek nie zyje...
25 lutego 2011
Bruksela. Metro, w stanie wiecznych remontów. Najsłynniejsza jest chyba stacja Schumann przy Komisji Europejskiej -wygląda jak labirynt z dykty i desek :-). Ale chyba tylko tu, na niektórych stacjach,wieczorową porą można posłuchać Chopina!
oto notatki, ktore zostawiam dla siebie: niekiedy ku pamięci, a niekiedy ku przestrodze :-)
Na chwilę porzucam sprawy ważne- wymagającą i odpowiedzialną pracę, cudowne i dające skrzydła pasje, ciekawe odkrycia i stawiane sobie pytania i... zanurzam się w codzienności.
Przeczytajcie z przymrużeniem oka ;-)
Justyna
Dwa tygodnie w Brukseli, resumé
+Poczułam, że zima się skończyła :-) Dowodem w sprawie krokusy w Gandawie :-)
+Raz skorzystalam z okularów słonecznych, gdyż słońce wychyliło się zza sufitu chmur na 4 minuty; miało to miejsce 2 marca 2011, w godzinach przedpołudniowych, niewiele osób poza mną zjawisko odnotowało;
-Parasol się nie sprawdził, bo go nie wzięłam, jak zwykle, a padało- też jak zwykle: mało a często i niekonsekwentnie;
+Poczułam się jak w lesie i głębiej zaczerpnęłam powietrze, gdyż mała łasiczka przebiegła mi drogę przed moim mieszkaniem. Jednocześnie poczułam się jak bohater kreskówki. Albo dosadniej. Jak bohaterka obrazu ;-).
+Zanurzyłam się w świat romansów belgijskiego króla. Było jak w "Dynastii".
-Niejednokrottnie zgubiłam drogę w metrze, szczególnie w tekturowym labiryncie na stacji Schumann;
+Weszłam na jedno wydarzenie artystyczne przez pomyłkę ochrony, która, choć wiadomo było, że zasady są inne, a biletów od dawna nie ma, niepytana stwierdziła "my Panią tu wpuścimy",( a właściwie, w wersji oryginalnej : "On va faire entrer Mademoiselle". Rozumiecie Państwo miłą dla ucha różnicę ;-) );
+Zakupiłam "kokilki-lwie głowy", sztuk 8, w sklepie typu "grand surface", ja- w zadyszce, bo sprawa ważna, w ciemności, bo panie już zgasiły światło, "kasę" zamknęły. Przy tym rzeczone nie odmówiły mi sprzedaży, choć zębem, owszem, zgrzytnęły, bo była w końcu za 5 siódma i takich rzeczy Paniom w sklepie się nie robi;
-Poznałam skrzyżowanie z przejściem dla pieszych "à 4 temps", cztery pasy, cztery różne sygnalizacje, a satelitarny reżyser włączał mi czerwone światło zaraz po tym, gdy przeszłam przez pas z zielonym. I tak trzy razy, jak w refrenie;
+Jednokrotnie wykonałam zdjęcie obiektu artystycznego mimo zakazu, podkreślam-bez flesza i jednokrotnie z powodu zakazu zdjęcia nie wykonałam i teraz żałuję;
+Nauczyłam się bez protestu i z iluzją uśmiechu zaczerpniętego z twarzy Mony Lizy rozpakowywać zakupy w supermarkecie Carrefour, bo nie przyjmują płatności bezgotówkowych. Są rzeczy, których nie można kupić. Mastercard, bezcenne.
Notatki równoległe
1 marca 2011Andrzej Kreutz Majewski, wielki artysta, wybitny scenograf, wspanialy Czlowiek nie zyje...
25 lutego 2011
Bruksela. Metro, w stanie wiecznych remontów. Najsłynniejsza jest chyba stacja Schumann przy Komisji Europejskiej -wygląda jak labirynt z dykty i desek :-). Ale chyba tylko tu, na niektórych stacjach,wieczorową porą można posłuchać Chopina!
22 lutego 2011
Informacja o śmierci profesora Jerzego Nowosielskiego. Smutno. Kolejny Mistrz odchodzi...Spotkałam Go kiedyś na wernisażu w krakowskiej Galerii- ale byłam za mała,żeby zrozumieć kogo spotykam. Potem poznawałam obrazy, te ze sfery sacrum i profanum. W tym malarstwie jest uniwersytet życia i tego, co po życiu. 20 lutego 2011
Przez ostatnie dni, po sukcesie, którego doświadczyłam uwierzyłam, że świat jest piękny. Tak jest często, ale odzyskania równowagi, dla lekcji pokory chwilę po Gali Konkursowej, w samolocie, sięgnęłam po książkę Wojciecha Tochmana "Dzisiaj narysujemy śmierć". Ludobójstwo w Rwandzie w 1994 roku obdarte ze sloganów; tu okrutne statystyki ubrane są w konkretne przykłady dziewczynek, chłopców, całych rodzin Tutsi, Hutu, Twa; ofiar i katów, oprawców i cudownie ocalonych, którzy wciąż żyją z otwartą raną. I ta rana powinna dotykać całego świata.Justyna Napiórkowska
Autorka Blogu Roku w dziedzinie Kultury
www.osztuce.blogspot.com
Udostępnij
Więcej sztuki? Zapraszam na blog : www.napiorkowska.blogspot.com Justyna Napiórkowska
www.osztuce.blogspot.com
Dawniej mówiło się o kimś, kto pięknie pisze, że ma lekkie pióro...A Pani, Pani Justyno, ma z całą pewnością lekką klawiaturę..:)))
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tu przychodzić...
Barbara M.
Dziękuję :-) Choć przyznaję, że klawiatura niekiedy jest moim utrapieniem - nie zawsze pozwala mi używać polskich znaków, za co przepraszam ;-)
OdpowiedzUsuńJa wiem, co to znaczy klawiaturowa zmora...Piszę dziennik o moich kotach i też mam nieraz problemy.. Wena skrzydlata nade mną, a literki nie wchodzą...:))
OdpowiedzUsuńBarbara M.
wybieramy się za jakis czas do Belgii- Pani uwagi będą cenną wskazówką :)
OdpowiedzUsuń