1 paź 2013

Wiślica


Wiślica. Byłam tam jakiś miesiąc temu. Chciałam potem szybko usiąść do komputera i na gorąco napisać, zwłaszcza, że obiecałam wówczas komuś, że o Wiślicy właśnie pisać będę. Bardzo dziękuję, tamtejszy Rozmówco, za bardzo ciekawą  wówczas rozmowę. Bardzo przepraszam za opóźnienie.
Jeśli mój blog może przyczynić się, że w sezonie choć garstka osób do Wiślicy trafi- to oto zaproszenie.

Może będzie przesadą, jeśli powiem, że do Wiślicy trudno dojechać. Mieści się w samym centrum Polski, w miejscu, gdzie krajobraz przypomina obrus bożonarodzeniowy, pod którym jest sianko. Niby równinnie, a jednak ziemia się marszczy, malowniczo snuje, krajobraz faluje. W bliskim sąsiedztwie Wiślicy pejzaż jest naprawdę wyjątkowy. Dojechać tam można drożynką, którą unijne gwiazdki aktualnie tuningują na równą, gładką i europejską. Droga jest jak wstążka rzucona na pola, płynie malowniczymi zakolami. W pewnym momencie w dalekim tle pojawia się czerwień kolegiaty. Jeśli twórcy francuskiego gotyku wierzyli, że osiągnęli smukłość, to naiwną tę wiarę zawdzięczają nieobecności w Wiślicy. Może przesadzam, ale kolegiata w Wiślicy ma w sobie coś tak czystego, tak subtelnie pnącego się do góry, gdy stoi się pod jej murami, to kamienne ściany wydaja się podpierać nieboskłon. A może to tylko moje wrażenie, wynik euforii, że znalazłam się w miejscu, do którego wcześniej tak wiele razy się wybierałam?


W centrum miejscowości jest plac, akurat rozkopany przez trwające prace. Dla mnie to jak archeologiczna ciekawostka. Zaglądam w dół, gdzie dzielni inżynierowie układają nowy labirynt rur. Może uda się zobaczyć fragment romańskiego miasta? Bo współczesna Wiślica zbudowana jest na fundamentach tej pierwotnej, romańskiej. A pod spodem jeszcze inne skamieliny, świadectwo świętokrzyskiego morza, które szumiało tu przed milionami lat.

Kiedyś Wiślica była ważnym miastem. Dziś jest trudna do zdefiniowania, ale z pewnością już nie tu krzyżują się najważniejsze szlaki. Jednak własnie to lubię - poczucie minionej chwały, które sprawia, że wiślickie zabytki są jak wybitna śpiewaczka operowa w opustoszałym teatrze. Zgasili już światło, a ona stoi i czeka.


Historia mówi krótko: zachowana do dziś kolegiata była trzecią budowlą w tym miejscu, ufundowaną przez Kazimierza Wielkiego w ramach pokutnej serii baryczkowskiej. Cegła na cegle, kamień na kamieniu za krakowskie zabójstwo na Marcinie Baryczko. Jego utracone życie stało się kamieniem węgielnym kilkunastu budowli z fundacji Kazimierza. Była zbrodnia, jest ekspiacja. A więc to kościół z wątkiem obyczajowo-kryminalnym. I mimo wieków- sprawa jawi się jako poważna. Jedno przewodnikowe zdanie to za mało. Ciekawe, czy król odczuwał prawdziwe wyrzuty sumienia, czy tylko polityczne siły kazały mu wykonywać pokutne gesty? Macchiavelli nie zakładał szczególnie wrażliwej natury władców, pod tym względem chyba niewiele się zmienia.

W kolagiacie jeszcze cudowne polichromie. Rzecz dla dość ambitnych, bo przedstawienia zachowane są cząstkowo. Wśród nich- cudowna scena wjazdu Chrystusa do Jerozolimy. Te zapamiętałam. A w prezbiterium- uśmiechnięta Madonna, nazywana Madonną Łokietkową. Jeśli widzieliście kiedyś uśmiechnięte anioły z gotyckiej katedry w Reims, to ta Madonna ma podobny wyraz twarzy, ale jest raczej romańsko solidna, niż gotycko powabna.

Obok kolegiaty - dom Długosza. Miejsce, gdzie kształcili się królewscy potomkowie. W murze kolegiaty- piękna płyta fundacyjna, na której król zgodnie z wymogami PR epoki kazał się zilustrować w scenie darowania kościoła Marii, Matce Bożej. Cudowna. W końcu w Polsce tak niewiele zachowało się obiektów tej klasy. Nawet tu, kościół w dużej mierze jest rekonstrukcją, po tym , gdy zniszczyły go armaty I Wojny Światowej.

Rynek wiślicki jest spokojny i cichy. Pusty. Otwarty jeden bar, trochę jak relikt przeszłości. W powietrzu zawieszony zapach peerelu, ale jest sentymentalnie. Dla mnie szklanka buskowianki i w drogę.

W Wiślicy nie udało mi się zobaczyć słynnych płyt wiślickich, potężnych bloków kamiennych w wyrytymi postaciami orantów. Ale wrócę. I Wy też się wybierzcie.

Justyna Napiórkowska
 www.osztuce.blogspot.com

3 komentarze:

  1. Pięknie to Pani opisała, tak że już się wybieram do Wiślicy. Takie miejsca trzeba dostrzegać, nie zapominać o nich. Pani Justynko, proszę nie znikać na tak długo!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję! Proszę koniecznie wybrać się do Wiślicy. A także w okolice- na przykład do Pińczowa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z Pani opisu można niemal poczuć klimat tego miejsca. Bardzo podoba mi się taki styl opowiadania o podróżach i miejscach wyjątkowych.

    OdpowiedzUsuń