Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2011

Andrzejki

Obraz
Dziś - Andrzejki, wigilia dnia świętego Andrzeja! Czas ustawiać buty, czas lać wosk ;-)  Zapraszam do lektury mojego krótkiego tekstu o Andrzejkach w Polsce i okolicach, w   Zwierciadle  :-)  Andrzejki przeżywają renesans. Są jak zachowany relikt z przeszłości  w dobie horoskopów i randek aranżowanych przez internet. We współczesnej wersji, okraszone poczuciem humoru, stały się po prostu dobrą okazją do spotkań towarzyskich. Pamiętam z pewnych Andrzejek liściki ukryte w ciastku, z tekstem, że „już wkrótce facebook wskaże, kim wybraniec się okaże”. Bo przecież, jak mówi staropolskie przysłowie „na świętego Andrzeja błyska pannom nadzieja”! (...) W Polsce lano wosk, sprawdzając potem figury, których cienie pojawiły się na ścianie. Do andrzejkowej klasyki należy oczywiście ustawianie butów  panieńskich, żeby sprawdzić „której but na progu stanie -pierwsza panna na wydanie”. Dziewczyny dawały się skubać gąsiorom i sprawdzały z której strony zaszczeka pie...

Moje serce zostało w Sienie

Obraz
Jestem w podróży, w Gdańsku. Przedwczoraj otwieraliśmy wystawę Marka Okrassy, wczoraj korzystałam z cudownego dnia, najpierw pocztówkowo słonecznego, potem z niebem rozjaśnionym tarczą księżyca. Było zimno, ale zjawiskowo! Dziś planuję zobaczyć wystawę Malczewskich w Muzeum Narodowym. Potem pociąg, tam 7 (!) godzin jesiennych widoków (tylko w przerwach od intensywnej pracy nad kulturalnymi projektami europejskimi - pociąg temu sprzyja, daje skupienie i rygor) i stolica! Z Warszawy dostałam rano telefon, z dobrą informacją, żebym zajrzała do Gazety Wyborczej. Tam, w dodatku Turystyka przypominam sobie, gdzie zgubiłam serce ;-) A więc moje serce zostało w Sienie. "Moje serce zostało w..." to cykl, w którym różne osoby opowiadają o swoich miejscach, o miejscach, gdzie postanowiły rozmienić się na drobne i bez straty dla całości pozostawić małą cząstkę siebie. Zazwyczaj zabierając przy tym dużo dla siebie- wspomnienia, wrażenia, zapachy, myśli! Zapraszam Was w krótką podróż...

Marek Okrassa- malarstwo

Obraz
Marek Okrassa czyli pasja malowania Niedawno, gdy przygotowywaliśmy nagranie dotyczące współczesnej sztuki polskiej dla francuskiej telewizji, po raz pierwszy usłyszałam od zaproszonego do programu Marka Okrassy jego zawodową maksymę. To słowa, które powiedział mu jego ojciec, gdy przyszły artysta zastanawiał się nad wyborem studiów. Usłyszał, że zawód malarza -jak każdy inny- obok powołania i pasji wymaga poświęcenia i pracy. Ale przecież zawód malarza jest trochę inny. Jest zatopiony w jakimś marzeniu, sięga świata nierealnego, daje poczucie czerpania od życia i rzeczywistości więcej. Podczas telewizyjnego nagrania stworzyliśmy szczególną scenografię, oddającą atmosferę pracowni malarza. Artysta, czyste płótno, a wokół niego –otoczenie z wcześniejszych obrazów. Wszystko po to, żeby w tę rzeczywistość z obrazów zanurzyć się bardziej, nie zostawiając okna na świat wypełnić przestrzeń autorskim myśleniem. Tworzy własną rzeczywistość, kompletną, pełną. Przewrotną. Czy nie do tego dąży...

Alina Szapocznikow

Pewnie macie za sobą, jak ja, pełen jesiennych spacerów weekend. Zbierałam dziś siły, przede mną bardziej niż zwykle pracowite dni, a po nich znów tydzień, gdy więcej niż zwykle podróży. Było pięknie, złoto, rdzawie,  ale w powietrzu można już poczuć, że zima jest nieunikniona ;-). Dla mnie to taki czas w roku, kiedy muszę popatrzeć sobie na las, powdychać zimne powietrze, pozbierać liście, a  potem posłuchać muzyki Nigela Kennedy`ego ( np tu :  http://www.youtube.com/watch?v=1UPlyQow2rI&feature=related  ). Jesień. Coś się kończy, coś mija. Na naszych oczach się przemienia.  Można eksplorować pokłady nostalgii, które w sobie mamy. Mierzyć się z czasem, który mija inaczej, odkąd dni są takie krótkie. Czekać aż szron ozdobi okna, i znów będzie inaczej, pięknie inaczej.  Jesiennie pozdrawiam! Przesyłam Wam link do tekstu o wystawie, którą widziałam jakiś czas temu w Brukseli. Chodzi o ekspozycję Aliny Szapocznikow w Wiels. Też trochę o przemijaniu. Do...

1, 2 listopada

Obraz
1 i 2 listopada. Dni spoglądania w przeszłość. Czas powracania na poprzednią kartę w czytanej od zawsze powieści. Czas smutku, bardziej lub mniej oswojonego.  Wczoraj zajrzałam na bloga Ani, która walcząc ze śmiertelną chorobą formę walki znalazła w pisaniu. Pisała bardzo osobiście, tworząc od niechcenia gęstą sieć przyjaźni i życzliwości. W lutym byłyśmy laureatkami konkursu Blog Roku. Ania zdobyła wyróżnienie główne. Na zawsze zapamiętam jej radość i wzruszenie, objawione tamtego wieczoru na scenie.  Na początku lata przypadkiem spotkałam Anię na kursie portugalskiego. Miała tyle entuzjazmu! Wczoraj na blogu były już tylko zapiski jej męża. Ania odeszła w połowie października. Pozostała pamięć, to o czym sama chciała mówić.   Za oknem mam złote drzewa. Liście czasem spadają, czasem w podmuchu wiatru wznoszą się do nieba.  Dni refleksji, w jesiennej aurze. Paradoksalnie te dni przemijają najczęściej w szczególnym pośpiechu... Życzę chwili  refleksji,...