Mediolan, Mantua, Mantegna
3 M = takie mogłoby być hasło mojej ostatniej podróży. Najpierw Mediolan , zalany deszczem, ale wyjątkowy, jak zwykle. Mediolan dla mnie jest jak włoskie espresso, intensywny, mocny, aromatyczny. Wymagający, bo od razu nadaje odwiedzającym swoje tempo. Nadaje ton koronkową fasadą katedry, zapiera dech w piersiach Ostatnią Wieczerzą, zadziwia wciąż nowym designem obecnym dosłownie wszędzie. A propos , do Cenacolo Vinciano - wieczernika przy Santa Marie delle Grazie dostaję się brawurowo, wprowadzona tylnymi drzwiami po negocjacjach z Panem Strażnikiem. Na moją korzyść działa nie tyle karta dziennikarska, co narodowa cecha Włochów. Grunt, że już po chwili stoję przed arcydziełem Leonarda. Jeszcze moment temu wydawało się to niemozżliwe, bo grupy szkolne zarezerwowały wizyty do końca stycznia, a przed kasjerką ustawiony jest wielki karton : biletów brak! W Mediolanie jeszcze spotkania z galernikami na słynnej via di Brera , Pinacoteca i wystawa Hoppera w Palazzo Reale. Blask Hoppera ,...