Spróbujcie sobie wyobrazić jak wyglądały pierwotnie. Z zewnątrz trochę jak hale targowe. W środku jak złocone szkatułki. Jeden z wielu przykładów na to, jak ograniczenia podsycają inwencję. Kościoły Pokoju zbudowano w połowie XVII wieku. Powstały w dość szczególnym momencie. Skończyła się właśnie wojna trzydziestoletnia, uciszyły religijne przetasowania na połowie europejskiej mapy. Musiało być okrutnie. Pewnie zatykano ucięte głowy na palach i zostawiano ciała zabitych na polach bitew. Miasta i wioski opustoszały, mężowie i synowie dogorywali w błotach bitewnych.
Tymczasem podpisano Pokój Westfalski. Kurze opadły, a życie powoli wracało do normy. Jawor chciał wrócić do handlu płótnem, Świdnica chciała odzyskać swój status drugiego po Wrocławiu miasta.Protestantom odebrano możliwość korzystania z wielu dawnych katolickich kościołów, ale pozwolono wybudować garstkę nowych światyń.
Architekt dostał do rozwiązania trudny rebus. Kościoły musiały być duże, bo wymagała tego liczna protestancka liczba wiernych. A jednocześnie, na skutek ograniczeń wpisanych w cesarską zgody miały być zbudowane zaledwie w rok, na dość niewielkim terenie, z nietrwałych materiałów.
Tylko z drewna, słomy i gliny.
Miały być jak lepianki.
Jak zmieścić 6000 wiernych w budynku z drewna? Nawet jeśli zostanie zbudowany z 3000 dębowych bali? I nadać temu formę, która wbrew złym intencjom przetrwa wieki?
Tymczasem powstały arcydzieła inżynierskie. Artystyczne klejnoty wypełnione w środku po brzegi bogatą dekoracją. Zrodziła się funkcjonalność w mariażu z niespodziewanym pięknem. Miało być siermiężnie jak w koszarach, a tymczasem z każdej ściany spoglądają wesołe putta, wiją się liście akantu, błyszczą polichromie.* Słowa pastora przedzierały się przez barokowy przepych ambony. Muzyka organów grzmiała z potężnych empor.
Dekoracje wnętrza w zestawieniu z surowością bryły sprawiają, że detale są jak złota brosza wpięta w płaszcz z Armii Zbawienia. Kontrasty, kontrasty, kontrasty. Jak ten pełen przepychu kamienny ołtarz w drewnianym wnętrzu kościoła w Świdnicy.
I wszystko to wykwitło na poranionym wojną terenie. Na ziemi, gdzie religia i schowane za nią racje polityczne wcale nie ostudziły istniejących konfliktów. Dość powiedzieć, że na wszelki wypadek świątynie protestanckie miały stanąć w odległości strzału armatniego od murów miasta. Po to by w miarę potrzeb można było je łatwo zniszczyć. Na szczęście dwie z nich przetrwały i zasilają listę dziedzictwa światowego UNESCO.
PS Dziś będę mieć przyjemność i zaszczyt mówić o tym dla europejskiego grona w Chapelle de l`Europe w Brukseli.
* Ps Pewna część tych zdobień to wynik późniejszych przebudów.
Justyna Napiorkowska, historyk sztuki i europeista,
prowadzi Galerię Sztuki Katarzyny Napiórkowskiej w Warszawie, Poznaniu i Brukseli.
Blog "O sztuce" został Blogiem Roku 2010 w dziedzinie Kultury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz