4 paź 2013

Tratwa Meduzy u brzegów Lampeduzy


Wybrzeże Lampeduzy od strony morza może wyglądać jak raj. Przepiękna wyspa położona na Morzu Śródziemnym, gdzieś między Sycylią a Tunezją. Otoczona wiankiem skalistych wybrzeży. Bramy raju, między turkusem morza i złotem piasku.

Tak mogą ja widzieć pasażerowie przeludnionych łodzi płynących z południa. Żeby się tu dostać z jądra ciemności, z Afryki, trzeba opłacić bilet, jeden z najdroższych za rejs w podłych warunkach: kilkanaście tysięcy dolarów. Bilet bez żadnych gwarancji, podszyty nadzieją, podszyty determinacją. A lepszy świat szybko okazuje się ułudą. Raj ziemski nie wpuszcza wszystkich, którzy chcą się do niego dostać.


Gdy czytałam informacje o kolejnym statku, który zatonął u wybrzeży Lampeduzy, przypomniała mi się znana z pewnego obrazu historia sprzed dwustu lat. Wtedy, gdy tratwa Meduzy uratowała grupę rozbitków.  5 lipca 1816 roku, gdzieś w pobliżu dzisiejszej Mauretanii zatonął statek. 147 osób zdołało uchronić się na tratwie. Ten ratunek, to wyjście z opresji było jednak dopiero początkiem ich udręki. Długich dni dryfowania, w palącym słońcu, w odwodnieniu, w głodzie. W gęstniejącym strachu, skrajnym wycieńczeniu, rosnącej beznadziei.

Świat wówczas musiał dłużej żyć tymi drastycznymi opisami przypadków kanibalizmu na tratwie, bezwzględnej walki o przetrwanie. Sytuacji, w której całe cywilizacyjne nadzieje, wiara w humanistyczne wartości poszły na dno, po walce z głodem, w chęci przetrwania, w walce o życie. To ta historia do tego stopnia poruszyła francuskiego romantyka, Theodora Gericault, że namalował swoje arcydzieło.
 
Dzisiaj, kiedy stajemy naprzeciw niego w Luwrze, trudno wyobrazić sobie emocje, które musiały najpierw zrodzić to dzieło, a potem poruszać zbulwersowaną publicznością. Przecież w obrazie Gericault tak dużo jest prawdziwej tragedii, tak dużo rzeczywistego dramatu.

A jednak na masywnych ścianach Luwru  udaje się patrzeć na niego tylko jak na dzieło sztuki, na rozbłysk malarskiego geniuszu 27-letniego artysty, na wizualny manifest nadchodzącego romantyzmu. Ramy muzealne odbierają historyczny kontekst. Moment, gdy wobec tragicznych wydarzeń utracono złudzenia o dobrej i poczciwej ludzkiej naturze, bo liczyło się przetrwanie. Takich tratw Meduzy w historii było wiele. Na przykład w II Wojnie Światowej, gdy czasem ocalić czyjeś życie znaczyło utracić swoje.

Jakiś czas temu pływałam po morzach i po przeżyciu zwykłej burzy wiem czym może być morski żywioł. Wiem co można poczuć po sztormowej nocy widząc brzeg, nawet jeśli płynie się cudowną łodzią o genialnej wyporności, w komforcie kapoków, w poczuciu rekreacyjnego, śródziemnomorskiego rejsu. Nie mogę sobie wyobrazić strachu i desperacji, które musza panować na tych bezimiennych statkach wiozących afrykańskich uciekinierów. Nie mogę sobie wyobrazić mafijnych struktur, które porządkują podziemie organizacyjne rejsu. Nie mogę przejść do porządku dziennego nad tym, że te rzeczy rozgrywają się w sercu kontynentu, w XXI wieku, na oczach świata. Że możemy sobie jedynie posypać głowę popiołem, mówiąc "vergogna", wstyd, ja papież Franciszek. Oczywiście nie znam rozwiązania, podobnie jak cała Europa. Może chociaż róbmy to co w naszej mocy, na przykład pomóżmy budować studnie, pomóżmy dzieciom trafiać do szkół?

Podobno na cmentarzu na tej maleńkiej Lampeduzie ( żyje tam raptem 6000 osób....) umieszczane są tabliczki z datami kolejnych utonięć łodzi, statków, stateczków, barek, wszystkiego czym ludzie z południa próbują dobić do brzegów na północy. Tabliczki jako jedyny znak pamięci, porzucenie obojętności, choć to zbyt mało i to zbyt późno.

PS Lampeduza, maleńki przyczółek Europy musi w dużej mierze na siebie brać, to co dotyczy całego kontynentu. Przyjmowanie setek imigrantów, z którymi nikt nie wie, co zrobić. Dlatego pojawiła się właśnie niezwykła idea, stawiająca Lampeduzę jako kandydata do Pokojowej Nagrody Nobla.

Justyna Napiórkowska www.osztuce.blogspot.com

4 komentarze:

  1. Jeden z moich ulubionych obrazów, na który ciężko patrzeć bez emocji.
    Bardzo ciekawy tekst.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Muszę przyznać, że w kontekście ostatnich wypadków bardzo zadziałał na moją wyobraźnię.

      Usuń
  2. Świetny tytuł! I powalające zestawienie!
    Że też ja na to nie wpadłam:)))
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń