Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2012

Spis powszechny w Betlejem

Obraz
Drugi dzień świąt. Przeglądam albumy w poszukiwaniu świątecznych scen. Obrazy Bożego Narodzenia są przepiękne. Wypełniają chyba większość przestrzeni dla tematów religijnych. Te wszystkie cudowne Madonny z Dzieciątkiem. Dzieciątko z granatem, z księgą, z jabłkiem i gruszką. Ikonograficzny alfabet. Pokłony pasterzy. Dary magów. Cudne żłobki, królewskie orszaki i jasna gwiazda na ciemnym niebie. Betlejem w wielu wersjach. Betlejem malarzy. Najpierw zaglądam do atlasu. Potem oglądam różne fotografie. Z google map wybieram się na spacer po Betlejem, Anno Domini 2012. Tam gdzie się wszystko zaczęło. Tam, gdzie łagodne wzgórza pod Jerozolimą falują jak obrus przykrywający sianko na stole. Większość scen Bożego Narodzenia wystawia wyobraźnię na próbę naiwności. Jak w kolędach, wersja lekko złagodzona. Oryginalna sytuacja ze świętych Łukasza i Mateusza przefiltrowana przez dziesiątki zdrobnień. Żłóbeczki, rąbeczki, usteczki i stajeneczki. I dobrze. Uwielbiam to. Niekiedy Dzieciątko ma...

Dzień po końcu świata

Obraz
Dzień po końcu świata jest wyjątkowo piękny. O poranku, przypadającym teraz dość późno, chwilę przed ósmą, na horyzoncie pojawia się cudowna łuna różowego światła. Śnieg jak u Juliana Fałata. Biel nigdy nie jest prawdziwą bielą. Dotknięta słońcem, złamana, ku sepii. W cieniu wykąpana jest w lekkim błękicie, z kroplą atramentu. Kanonicznie skrzypi. Mróz szczypie w policzki. Oplata dłonie, wiąże stopy. Każe przeskakiwać z nogi na nogę, udawać, że nie jest tak zimno! Drzewa nieruchome. Horyzonty dalekie, odkryte przez pozbawione liści drzewa. Białe pejzaże, jak muzyczne obrazy Whistlera. Przyroda zastygła, wygaszona, w bezruchu. Zapach choinki. Cudowny świerk, drzewko odrobinę nieregularne, ale piękne. Jeszcze nie ubrane. Na razie wyjęte prosto z lasu, podobno gdzieś z północy, pręży matowe, zielone gałązki Zapach kawy, cynamonu, wanilii... Początki świątecznego gwaru. Zapracowanie, zabieganie, gorączka robienia wszystkiego, w ostatniej chwili. Zawsze zaczynam od myśle...

O podróżach lotniczych

Podbrukselskie lotnisko Charleroi. Docieram tu zazwyczaj po rytualnym maratonie. Zawsze w lekkim "niedoczasie". Z Mont des Arts ruchome schody wciągają mnie na moment pod powierzchnię miasta, w podziemia dworca centralnego. Przeskak po dwa ruchome schody, peron, pociąg- dowolny w kierunku dworca południowego, Gare du Midi. Torba na ramieniu ciąży, w środku laptop z oprzyrządowaniem, notatnik, dokumenty. Jest chłodno, ale robi się gorąco, poluzowanie szalika, płaszcz rozwiany, pociąg rusza, powietrze się porusza, tunele, światło w tunelu, szpaler budynków, graffiti na ścianach, znów tunel, świst i Gare do Midi. Znów zeskok, szybciej niż rozsądek nakazuje, za 4 minuty odjeżdża mój autobus, następny za pół godziny, biegnę! Znów jestem "wpół-do-Justyny", jak to ktoś określił. Gare de Midi jest jednym z tych potężnych dworców, skrzyżowanie hali, architektura, która od razu zapewnia mi pełna dezorientację. Dziesiątki osób idą w dziesiątki kierunków. Setki cyrkulując...