Pierwszy pociąg z Warszawy mi uciekł. Drugi - pozwolił na siebie zaczekać. W przedziale jechał jeszcze pasażer z laptopem i wieloma komórkami. Przez drogę aż do pierwszych małopolskich pomarszczeń terenu załatwiał ważne interesy. Dałabym głowę, że jadę w przeciwnym kierunku, ale wtedy poświęciłabym się za stereotyp Krakowa jako miasta spokojnego, niespiesznego, zorientowanego bardziej na refleksję, a nie działanie. A przecież Kraków jest też niebywale pragmatyczny, współczesny.
W Krakowie, przy krótkim pobycie mam szlak dość oczywisty. Ze stacji esplanadą w kierunku rynku, przejście podziemne, tym razem w ferworze budowlanym "za-osiem-dni-Euro", Plantami, Floriańską, prosto na rynek. Jedno, dwa spotkania, jedna, dwie wystawy, Sukiennice, kawa, na przykład na Brackiej. Potem Kościół Mariacki.
Tym razem postanowiłam tam wejść na kilka chwil i popatrzeć na niego tak, jakby to był pierwszy raz w życiu. Trudne, bo widziałam w międzyczasie Saint Chapelle w Paryżu, katedry w Wiedniu i Strasburgu, w Kolonii i kościółek w Dębnie Podhalańskim. Ale i tak na Kościół Mariacki można patrzeć bez skojarzeń. U Dziedzica przeczytałam słowa Kraszewskiego. "Kraków jest jak relikwiarz na sercu Polski". A w Kościele Mariackim to serce bije.
Bazylika jest jak szkatułka, wypełniona tym, co kolejne wieki miały najlepszego. Budowany z nadwyżki fantazji, a nie ze zdrowego rozsądku, w czasach, gdy mały błąd architekta mógł sprawić, że kamień na kamieniu nie ustał, mógł runąć obracając w perzynę w katastrofie budowlanej wysiłek pokoleń. Po Europie musiały przecież krążyć legendy na postrach dla budowniczych katedr. Upadające prezbiteria, ruiny zamiast murów pnących się do nieba.
Strach musiał być wielki. Zwłaszcza po tym, gdy w 1442 ( a może 1443) - sklepienie świątyni runęło. Co robią wówczas rajcy Krakowa? Zatrudniają budowniczych z Kleparza, zamawiają nowy ołtarz u rzeźbiarza z Norymbergi. Musieli kierować się wolą pracy na chwałę niebios, nie ziemi, wydając sumę równą rocznemu miejskiemu budżetowi.
Potem, przez wieki, przez kościół przetoczyły się fale stylistycznych przemian. Liftingi pod tendencje epoki. Najbardziej wyrazisty skutek utrzymały te z epoki baroku i te neogotyckie. Przez barokizację, wnętrze kościoła stało się teatrem, w którym przed wiernym wędrującym przez nawę odsłaniają się kolejne perspektywy, pojawiają kolejni świeci na okalających filary ołtarzach, aż do najwyższej patronki, Matki Boskiej z ołtarza głównego.
Neogotyk zanegował ten barokowy układ horyzontalny, przywrócił wnętrzu myślenie wertykalne. Ku niebu. Symbolizm ubrał kościół w baśniowe kolory. Obsypał mury złotem, przysłonił ultramaryną i purpurą, jak pędami bluszczu oplótł mury barwnymi wzorami, aż do akwamarynowego, usianego gwiazdami sklepienia.
Tak, że dziś nie tylko ci, którzy wchodzą po raz pierwszy na chwilę tracą oddech.
fotografie : Strona Bazyliki Mariackiej w Krakowie
Justyna Napiórkowska www.osztuce.blogspot.com
Książeczkę dopisuję do przeczytania (która to już do przeczytania:)) Uśmiecham się czytając trasę pierwszego kontaktu z Krakowem, mam dokładnie tak samo, dworzec, tunel, rynek, Mariacki, kawa pod Sukiennicami, spacer Bracką, kawiarnio-księgarnia na Kanoniczej, obiad w barze na Grodzkiej, Wawel. No i oczywiście przy dłużej chwilce Kazimierz. No, tak ale Kazimierz, to jakby całkiem nowe miejsce.
OdpowiedzUsuńKawiarnio-księgarnia na Kanoniczej - sprawdzę to :) Pewnie będzie to mój nowy adres!
Usuńמריה נולדה בירושלים. היא מירושלים.
OdpowiedzUsuńירושלים. אני אשמח ללכת לשם!
Usuńהאם הטקסט לא בסדר?
nie, tekst jest super ;-)
Usuńaro 50
OdpowiedzUsuńTak,
Kraków jest dużym
ale przepięknym miastem :)
...na świecie jest tylko kilka mających to niezdefiniowane coś! :-)
UsuńA ja jednak Szpitalną wybieram częściej niż Floriańską - spróbuj kiedyś, przepiękna perspektywa tam się rysuje w oddali, nakładają się plany, znane budowle w innej odsłonie.
OdpowiedzUsuń"Bona" na Kanoniczej, potwierdzam! I spacer Kanoniczą, zawsze.
I Sukiennice odwiedzam prawie za każdym razem. Karta przyjaciela Sukiennic to wspaniały pomysł :) Michalowski, Stanisławski, Gierymscy, dwa obrazy Witkiewicza - do nich zawsze. Do innych - zależnie od nastroju.
Ale ja tu o krakowskich itinarariach a tymczasem najważniejsze: wspaniały tekst o bazylice mariackiej!
Lubię wyobrażać sobie, jak te wnętrza mogły wyglądać w innych epokach. Barokizacja za archiprezbitera Jacka Łopackiego była bardzo spójnym, ale dość agresywnym przedsięwzięciem. Ołtarz ocalał w ostatniej chwili.
"Mniejsza o barok..." jak mówi Herbert.
Witraże, światło, młody Wyspiański gdzieś na rusztowaniach, wysoko :) Wstrzymuję oddech za każdym razem, gdy tam wchodzę!
Dziękuję za piękne krakowskie wrażenia!