Kiedyś, podczas spaceru przez małe miasteczko w pobliżu włoskiego Trydentu, mój dobry i mądry znajomy powiedział, że tu, we Włoszech jeśli coś jest budowane, to stoi kilkaset lat. Przechodziliśmy właśnie koło obrośniętych winoroślami domostw, z grubociosanego kamienia, jak całe Włochy, w kolorach ziemi. Solidna budowa. Oparła się czasowi. Oparła tarciom płyt tektonicznych głęboko pod powierzchnią ziemi. Oparła co niektórym wojnom.
Kiedy studiowałam historię sztuki, uczono nas patrzeć na kamienie, na cegły, na mury. Jak wróżbici z ręki, czytaliśmy z układu kamienia, z kształtu cegieł- ich wiek i losy. Kamień nie ma nic do ukrycia. W kamieniu jest wszystko. Od czasów, gdy ziemię pokrywały wody, a w wapieniach pozostały dziwne odbicia muszelek. Wystarczy popatrzeć na kamienie, z których zbudowano Weronę, żeby wiedzieć, że kiedyś było tu morze.
Rzeczywiście, domy w Trydencie miały po kilkaset lat. Przypuszczam, że od pokoleń mieszkały tam te same rodziny i spokojnie można by o nich mówić - dom Rizzich albo del Montich. Niedawno mieszkałam w jednym z takich domów, właściwie w jego dawnej wieży. Zimne, ale bezpieczne mury.
We Włoszech wbrew pozorom nie ma tymczasowości. Przesadzając, albo coś istnieje od 1000 lat, albo nie istnieje wcale.
Święte słowa, które dedykuję polskim budowniczym stadionów. I zapraszam na krótką wycieczkę do Puli, na chorwackim wybrzeżu. Tam, kilkadziesiąt metrów od brzegu lazurowego morza do dziś wznosi się starorzymski amfiteatr. Antyczna rama, która trwa i nadaje miastu cesarką rangę.
Zapraszam do Werony, gdzie najlepiej wybrać się latem, żeby na żywo zobaczyć najbardziej włoską ze sztuk - operę, w słynnej Arenie. W potężnym antycznym teatrze, A.D. 30.
W amfiteatrach zmieniał się głównie repertuar. Ten rzymski był najczęściej okrutny. Na rozgrzewkę - o poranku venatio- walki w dzikimi zwierzętami (chyba nie zawsze wypada je nazywać polowaniami). Potem, popołudniem, walki gladiatorów. Piasek aren zwilżony- potem, krwią, może łzami. Czasem na arenie robiono pokazy - walk morskich, wielkich bitew, zwierząt z Afryki. Wielki cyrk na chwałę cesarza.
Rzymskie Colosseum, dar cesarza dla ludu, który chciał chleba i igrzysk, panem et circenses, jak kiedyś zakrzyknął (chyba ironicznie...) Juvenalis. Chleb i igrzyska rozdawali cesarze. W Colosseum w publiczność rzucano denarami, deszcz złota dla rzymskiego plebsu. W biednych dzielnicach wystawiano nakryte stoły, z chlebem, z oliwą, z mięsem. Nie charytatywnie, ale za cele polityczne. Rzecz stara jak Rzym. Małe granty dla ludu. Rozrywka dla chwilowego zatracenia się. Telewizja czasów Juliusza Cezara.
Potem Colosseum miało drugie życie. Niektórym zapewniało mieszkanie, inni otwierali w nim swoje warsztaty, siedziby ustanawiały zakony. W najgorszych, choć światłych czasach z kamienia starożytnych cudów budowano nowy, średniowieczny, renesansowy, barokowy Rzym. Colosseum był jego centralnym kamieniołomem. Nic nie znaczącym śladem przeszłości. Coraz mniej czytelnym wspomnieniem świetności.
To nie jest tekst o niezmiennej naturze świata. No i może o tym, że czasem coś dobrego z polityki wynika. Taką mam nadzieję. Jako obywatel żywię się teraz mieszaniną niepokoju i entuzjazmu, co przyniesie czas dla naszego fantazyjnie rozwijającego się kraju.
Czy za kilka lat wspominać będziemy, tak jak kilka państw przed nami, nasz spektakularny potlacz?
Nie wiem, ale na razie się cieszę i życzę Wam pięknego czasu Euro 2012!
Z nadzieją na sportowego ducha wydarzeń!
Justyna Napiórkowska
www.osztuce.blogspot.com
Hahaha! Super!
OdpowiedzUsuńświetnie napisane!
OdpowiedzUsuńDziękuję, x 2 !
Usuń"Salus rei publice suprema lex" Cyceron
OdpowiedzUsuń:-)Oby!
Usuń"Salus rei publicae summa lex tibi est" -powiedział sentencjonalnie lew i zabrał się na powrót do swojej marchewki....
Usuńz Mrożka
Lorenzo Di BelloMondello
W Puli nie byłam, ale ostatnio dużo o niej słyszałam i czytałam. Znam takie osoby, które do Puli jeżdżę każdego roku latem. Kto wie może to niezwykłe miasto też zobaczę.Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńW puli byłam tylko raz, przy okazji żeglarskich wakacji...Stamtąd ruszaliśmy w morski rejs. Wcześniej krążyliśmy samochodem po mieście, wszystkie znaki pokazywały jeden kierunek - do amfiteatru!
Usuń