Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2012

Gdzie jest młodzieniec Rafaela czyli muzeum utracone

Obraz
Dziś rano, w samolocie z Brukseli czytałam książkę o restytucji dzieł sztuki. Sporo tam także o kradzieżach. Jest zatrważająco. Proceder trwa. Od czasów antycznych po wiosenną rewolucję w Egipcie. Od Sankt Petersburga po Ayers Rock. Zawsze i wszędzie dzieła sztuki ginęły i wygląda na to, że znikać będą nadal. Kiedy kilka lat temu byłam w Nepalu opowiadano mi o niebywałym incydencie. W słoneczny dzień na główny plac Kathmandu, Durbar Square, podjechały dwie furgonetki. W biały dzień załadowano na nie bodajże hinduskie rzeźby. Podobno na tyle duże, że trzeba było użyć specjalistycznego sprzętu. Trzy miasta Doliny Kathmandu wpisane są na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Lista UNESCO nie jest wystarczającą tarczą ochronną. A tę kradzież porównać można do wyniesienia kajdanek z pilnie strzeżonego więzienia.   We Francji jest blisko 45000 kościołów. Sakralny raj dla złodziei. Są na tyle niestrzeżone, że barokowe obrazy, rokokowe rzeźby i pozłacane kandelabr...

Autoportret mistrza czyli zrozumieć Nowosielskiego

Obraz
Dziś mija rok od śmierci Jerzego Nowosielskiego. Rocznica uczczona szlachetnie, bo nową, wspaniałą publikacją na temat malarza. W wydawnictwie "Znak" własnie ukazała się książka redakcji Krystyny Czerni zawierająca zbiór wywiadów Jerzego Nowosielskiego. Zeszłoroczna publikacja Krystyny Czerni , Nietoperz w świątyni była głosem biografa, szczerą opowieścią dyskretnego obserwatora o tym, kim Jerzy Nowosielski był. Odsłaniała bardziej lub mniej znane wątki z biografii artysty. Uświadomiła, że sacrum często sąsiaduje z profanum. Tym był tytułowy nietoperz w świątyni.  Czasem daleki od doskonałości. Niekiedy potrafiący sprawiać ból i w jakiś sposób nieobliczalny, a niekiedy święty. Jerzy Nowosielski. Po prostu ludzki. Konkretny dowód na to, że najpiękniej, najgłębiej potrafią się modlić grzesznicy. Bo malarstwo Nowosielskiego było także modlitwą. Nowa książka - "Sztuka po końcu świata" to zbiór tekstów Jerzego Nowosielskiego. A zatem jest to bardziej lub mniej of...

Z podróży- Bruksela

Obraz
Znam już chyba wszystkie ekipy wizz air i lotu. Znam menu, wysokości przelotowe i mapę Europy na mojej trasie. Łódź,  Drezno, Kolonia, Maastricht. Wznosimy się, " tu kapitan ", osiągamy wysokość przelotową, kanapka, duty free. Obniżamy wysokość lotu. W Brukseli deszcz. Albo śnieg. Albo słońce. Zazwyczaj wieczór. Czasem poranek. Znam wszystkie triki podróżnych. Na przykład technikę "na lidera", do stosowania przy nienumerowanych miejscach. Zgrabnym susem pan w dopasowanym garniturze mija matki z dziećmi na rękach, rodziców składających wózki, wyprzedza peleton zwykłych podróżnych, przejmuje prowadzenie, łokciem zaznacza swój teren, macha biletem przed stewardesą , jeszcze szybka rozmowa, zamaszystym gestem otwiera klapkę w komórce, głos ma teatralny, niesie go po całym korytarzu, niewątpliwie giełda się z nim łączy, a on jak rzymski cesarz przy budowie imperium mówi "bierzemy". Giełda musi być nowojorska, bo warszawska o tej porze już śpi. Potem p...

Wenus i Kupidyn według Bronzino, czyli król w potrzasku

Obraz
Alegoria Wenus i Kupidyna z National Gallery w Londynie, obraz, który powstał blisko pół tysiąca lat temu, a w jakiś sposób pozostaje aktualny. Sensualna strona miłości z jej czarnymi stronami. Malarskie kompendium wiedzy o skutkach  uczuć. Stateczny Bronzino, malarz florenckiego dworu w eksplozji zmysłowości. Obraz powstał ze szczególnej okazji. Był książęcym podarunkiem dla króla Francji, Franciszka I. Zamówił go w 1546 roku najpewniej Cosmo di Medici, u malarza, który kilka lat wcześniej przygotowywał dekoracje na ślub Cosmy i Eleonory Toledańskiej. Potem pięknie sportretował florencki dwór, Eleonorę, jej męża, syna- małego Giovanniego i co ważniejszych dworzan. Na portretach rodzinnych- esencja powagi i dostojeństwo. Na obrazie z Londynu- zmysłowe szaleństwo, w którego centrum jest naga Wenus i obejmujący ją młody Kupidyn. Symbole miłości w finezyjnym geście, wyglądają jak porcelanowe figurki. Robi się niebezpiecznie, kiedy pomyślimy, że Kupidyn uważany był z...

Wisława Szymborska i festiwal zwykłości

Obraz
1 lutego 2012 Wieczorem przyleciałam do Warszawy. Lotnisko, pasy, samoloty wyglądały jakby były pokryte białym pyłem. Powietrze nieruchome, przezroczyste. Cisza mroźnej nocy.   Po chwili dowiedziałem się, że o deszła Wisława Szymborska. Tak zapamiętam tę wiadomość, w scenerii Warszawy, w okowach zimy.   Pierwsza myśl, oczywista: "N ic dwa razy ".  "...zrodziliśmy się bez wprawy i pomrzemy bez rutyny..."*  Umarła bez rutyny, śmiercią poetki, we śnie.   Szczególnie wspominam wiersz "Cebula" . Jego interpretacja była moim zadaniem na egzaminie wstępnym do liceum. Jako piętnastolatka odkrywałam poezję, poczułam dotyk dorosłości, powagę tematu.  Cebula. Zwykły przedmiot sfabularyzowany tak, że stał się centrum wszechświata. Opowieść o niedoskonałości człowieka, wiersz jak lustro dla przeglądającego się. Odtąd chciałam myśleć, czuć, tak jak Wisława Szymborska czuła w wierszach.   Wisława Szymborska wciąż dawkowała nam si...