Vincent i Rembrandt w Amsterdamie
Krótka, zaledwie kilkugodzinna wizyta w Amsterdamie. Okazja do wielu myśli i kilku notatek. Pisane były na gorąco, w podróży powrotnej do Brukseli; ostatnio tylko te chwile "transferów" między miastami pozwalają mi na pisanie... Najczęściej na jaśniejącym w ciemności ekranie telefonu... Skazuje mnie to na fragmentaryczność, jednak z tych drobnych pyłków powstaje większa całość. Przed podróżą odczuwałam jakąś radosną gorączkę. Była jednak połączona z obawą. Kiedy wiemy, że spotka nas coś pięknego, niekiedy chcemy ten moment odsunąć w czasie. To chyba jakaś forma celebrowania sztuki. Mam poza tym takie poczucie, że nigdy nie jestem wystarczająco przygotowana na oglądanie Van Gogha, Rembrandta, Vermeera...Ratuje mnie tylko ograniczony czas tych muzealnych wizyt, ratuje mnie to, że o 17 strażnicy Rijks spoważnieją, mówiąc, że za chwilę muzeum będzie zamknięte. Idę wtedy przez sale, nie przyspieszając jednak zbytnio i po drodze zachłannie chwytam jesz...