7 mar 2017

Słowo i obraz- Tatarak Andrzeja Wajdy


6 marca- urodziny Andrzeja Wajdy. Te byłyby 91...

Niespełna pół roku temu miałam razem z moją mamą niezwykłą okazję spotkać pana Andrzeja Wajdę. Nie zapomnę momentu na progu Jego domu, po zakończonej, inspirującej rozmowie.

Padło wówczas zdanie o filmie, który jeszcze nie powstał. Nastała wtedy taka "przepastna" chwila, ułamek sekundy, w którym mieści się wiele. A w powietrzu zawisła raczej wątpliwość...poczucie, że mówimy o filmie, który jednak już nie powstanie.

Takie smutne przeczucia kojarzą mi się nieodzownie z jednym z najważniejszych dla mnie filmów Wajdy.
Z "Tatarakiem".  Przeczucia, za które człowiek chciałby od razu siebie zbesztać. Ale to nic nie da.



Tamto spotkanie dotyczyło profesora Eugeniusza Eibischa, artysty, który był rektorem Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie w czasie, gdy Wajda tam studiował. Relacja między profesorem a ówczesnym studentem, jak się okazało odległa, mieszcząca się tylko w formalnych zależnościach uczelnianych- była trudna i bardzo ciekawa.

Młody Wajda wówczas buntował się wówczas przeciwko Eibischowi, koloryście, wychodząc z założenia, że po wojnie nie można już malować tak jak kiedyś. Artystyczna postawa Eibischa była co najmniej złożona...Być może w jego kolorystycznym zapamiętaniu i tym krytykowanym przez młodych malowaniu martwych natur i kwiatów była też próba udawania, że nic się nie zdarzyło przez ostatnie lata? Przecież czas wojny musiał być dla niego bardzo traumatyczny, gdy, wróciwszy z Paryża w 1939 roku do Krakowa, przez okres okupacji ukrywał swoją żonę, piękną Żydówkę, Franciszkę. Suche słowo "ukrywał", to które znam z urywkowych opowieści, musiało mieścić w sobie wiele strachu, przerażenia, poczucia ostateczności... Może ta wojenna trauma odbiła się późniejszym pomijaniem w twórczości Eibischa wojny, jakby się nie wydarzyła? Znam właściwie tylko jeden obraz, w którym pojawia się wojenne pokłosie, przedstawiający Korczaka w pasiaku...

Jak usłyszałam, tych wojennych losów profesora nie znał Andrzej Wajda, ani jego rówieśnicy- na przykład przyjaciel Andrzej Wróblewski, gdy buntowali się przeciw władzom uczelni, pisząc i publikując krytyczny dla Eibischa list otwarty na łamach pewnego pisma.
Prawo buntu, prawo młodości...Prawo młodych zranionych wojną, prawo do szukania swojego sposobu na opowieść o świecie, który nie jest dobry.

Wczorajszy wieczór spędziłam na lekturze króciutkiego opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza, Tatarak. Chciałam sprawdzić co będzie miało większą moc- słowa, czy obrazy?

To była bardzo ważna lektura. Zazwyczaj przed zobaczeniem filmowych adaptacji i ekranizacji literatry, próbuję najpierw sięgnąć do źródła. Nie zawsze się to udawało, i przed zobaczeniem filmowego "Tataraku" opowiadania Iwaszkiewicza nie czytałam.

To znakomite opowiadanie.
Jego ekranizacja- w kontekście znajomości tekstu- jest dla mnie także doskonała.

To połączenie tekstu i obrazu jest wg mnie niebywale spójne.

Czytając słowa Iwaszkiewicza widziałam Andrzeja Wajdę, który w jednej z pierwszych scen filmu rozciera w palcach pasmo tataraku...Słyszałam głos Krystyny Jandy w pustym pokoju z Hoppera. Widziałam marmurowo-blade ciało młodego aktora o twarzy, jaką opisywał pisarz.

Te obrazy zawładnęły tekstem.

Po kilkukrotnym zobaczeniu filmu i po spóźnionej lekturze mogę powiedzieć, że tekst oddycha obrazami Wajdy, a film czerpie z psychologicznych opisów u Iwaszkiewicza. Bez straty dla żadnej ze stron.

Być może Iwaszkiewicz jest tym autorem, który nie celebruje słów, nie pochyla się nad ich brzemieniem i samoistnym znaczeniem, lecz po mistrzowsku wprzęga je w zadania narracji, tak, że stają się -"d o s ł o w n i e"- obrazami.

Andrzej Wajda zrobił z tekstu mistrzowski użytek. Reżyser klasyk, w tym filmie tak nowatorski, zresztą, za wyznaczenie nowej ścieżki rozwoju w kinie otrzymał za "Tatarak" na Berlinale nagrodę im. Alfreda Bauera.

Tekst i film.

Słowo, tak doskonale ponownie ubrane w obraz,  którego przecież musiało się wywodzić.

Obraz - film, pachnący jak tatarak. Materializujący wszystko co niematerialne: przemijanie, strach w podwodnych odmętach, umykający czas.

Tekst i film. A w nich: życie i śmierć. Pełne, konkretnie opowiedziane. W króciutkim opowiadaniu. I w wersji pełnometrażowej.

Justyna Napiórkowska

W Instytucie Polskim w Brukseli trwa przegląd filmów Andrzeja Wajdy:
http://culturepolonaise.eu/3,3,758,fr,Retrospective_Andrzej_Wajda

1 komentarz:

  1. A mnie jednak jak na razie przebija ten film dramat Jandy i robi głęboką wyrwę w treści. Muszę siegnąć po Iwaszkiewicza

    OdpowiedzUsuń