20 lip 2013
Arcydzieła sztuki polskiej w Sopocie | Portret dzieci artysty Jana Matejki
Helena ma 12 lat. Jej błękitna sukienka, pewnie z jedwabiu, połyskuje w świetle. Warkocze spływają po ramionach, na wpół rozplecione. Ona sama- na wpół - mała dziewczynka, na wpół doroślejąca panna, za chwile bale, za chwilę dorosłość.
Za Heleną Beata. Spogląda zaciekawiona. W dłoni tuli ptaka, może gołębia.
Obok Heleny- poważny Tadeusz. Mały dandys. Spogląda z boku. Może z dystansem? Czas przyszły mówi, że Tadzio nigdy nie skończy żadnych szkół, nigdy się nie ożeni, jego ustatkowanie u boku służącej szwagra pewnie będzie solą w oku mieszczańskiego Krakowa.
Tadzio obejmuje Jerzego. Najmłodszego. Grzywka zawadiacko odgarnięta z czoła. W prawej rączce smycz. Lewa ręka wyciągnięta, w dziecięcej gestykulacji. Ma sześć lat i dziecięce prawo, żeby się wiercić, nie móc usiedzieć w miejscu. Nawet wtedy, gdy pozuje ojcu. Nawet wtedy, gdy właśnie spod pędzla Jana Matejki powstaje jedno z największych arcydzieł malarstwa polskiego. Portret dzieci artysty.
Cała czwórka patrzy wprost na mnie. I ja patrzę na nich i próbuję przy okazji zdjąć patynę z ich ojca. Do Jana Matejki od zawsze miałam spory dystans. Pierwszy z malarzy, jego istnienie uświadamiają już przedszkolakom panie oprowadzające po większych polskich muzeach. Postać z brązu. Tytan malarstwa. Narrator polskiej historii. Pomnikowy Jan Matejko.
Widziałam ten obraz na setkach reprodukcji, ale dopiero teraz, gdy jestem naprzeciw portretu dzieci artysty ze Lwowskiej Galerii Obrazów, odkrywam w ich spojrzeniach prawdziwego Matejkę. Tego artystę, który jak żaden inny ukryty jest za swoimi obrazami, za tymi wszystkimi Stańczykami, Wernyhorami, Sobieskimi. Malarza z misją. Artysty wypełniającego każdy centymetr swoich potężnych płócien dowodami swojego patriotyzmu. Dla niektórych odrobinę artystycznie podejrzanego. Spiżowego bohatera polskiej historii. Tutaj wyjawia coś o sobie. Spod spiżu ujawnia się trudna codzienność Matejki, kilka jego osobistych problemów i czasem pewnych rodzinnych zmartwień.
Po wyjściu z wystawy szybko wpadłam w lekturę biografii. W katalogu spoglądam jeszcze raz na portret dzieci artysty. Namalowany przez 39-letniego artystę. Czy w ich oczach, w ich postawach, w gestach i otoczeniu coś proroczo zdradzi przyszłe losy rodziny? Czy Matejko zdołał dostrzec w tych dziecięcych postaciach jakąś zapowiedź ich przyszłości? Może swoje wobec nich nadzieje? Zanim Helenka będzie Panią Unierzyską, z pasją będzie szkicować, rysować, modelować rzeźby. Jej rysunkowy notatnik można zobaczyć w krakowskim domu Matejki.Podobnie jak haftowaną torebkę, którą na portrecie ma przewieszoną przez ramię. Tadzio w niczym nie będzie konsekwentny. W końcu kilkadziesiąt lat później to on sprzeda ten wspólny dziecięcy portret rodzeństwa. Podobnie Jerzy. Matejko będzie ich jeszcze malował wielokrotnie. Jerzego jako dziesięciolatka na koniu, Beatę z kanarkiem. Helenę z krogulcem. Tadeusza w 'Hołdzie Pruskim".
Osobista historia Matejki. Podpisał ją na obrazie inicjałami dzieci: H-T-B-J. Przedstawił opowieść o sobie, o bliskich. Dzieci artysty- owoce związku z pogrążającą się w chorobach, kapryśną i trudną żoną. Malarski popis, w którym mistrzowskie dotknięcia pędzla tworzą faktury materii. Atłasów, aksamitów, haftów i koronek. Welurowej poduszki, na której leży trzymany przez Jerzego pies. A wszystko w teatralnej scenerii okalanej kotarą, z widokiem ogrodu w otwartym oknie.
Ten obraz był dla mnie jednym z powodów, by umknąć na chwilę ze złotego piasku sopockiej plaży na wystawę w Państwowej Galerii Sztuki*. Inne liczne powody to między innymi Boznańska, Stanisławski, Mehoffer...W PGS przyjął mnie uprzejmy chłód i utęskniona cisza. I ta wspaniała możliwość zobaczenia arcydzieł z Lwowskiej Galerii Sztuki.
Arcydzieła Malarstwa Polskiego z Lwowskiej Galerii Sztuki
Państwowa Galeria Sztuki w Sopocie
do 22 września 2013
* Prawdę mówiąc ta wystawa do doskonały, wystarczający powód podróży do Sopotu!
Justyna Napiórkowska www.osztuce.blogspot.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Helenka stała się panią Unierzycką, nie Unierzyńską. (autor komentarza pochodzi z tej rodziny)
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo miło gościć na blogu. Wszystko mi mówi, że Helena została panią Unierzyską (a nie Unierzycką). Czy to może pomyłka w publikacjach? Proszę o komentarz i zapraszam do kontaktu mailowego : justyna@napiorkowska.pl
OdpowiedzUsuńDziękuję za poprawkę. W tamtych czasach rzeczywiście zaistniała "oboczność" 'c' i 's' w nazwisku. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńSP
Cudownie, cudownie cudownie Pani to opisała! Pędzę do Sopotu!
OdpowiedzUsuńWidziałam i ja wystawę, więcej, specjalnie pojechałam do Trójmiasta. Matejko malujący swoje dzieci a zwłaszcza te dwa obrazy z Lwowa i MN w Wawie warto obejrzeć. Teraz mogłam i ten, warto było bo i gmach galerii świetnie położony i prawie pusty, może z powodu upałów?
OdpowiedzUsuńPrzez przypadek dowiedziałam się o Pani blogu. Wykorzystam ten piękny opis do zajęć z analizy obrazu i zachęcę uczniów do czytania tego blogu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem bardzo ładny opis. :-)
OdpowiedzUsuń