22 wrz 2011

Jaskółki w Rethymnonie. El Greco w Candii

Warszawa, ostatni dzień lata. Zapowiadający jesień chłód sprzyja rekonwalescencji mojego kolana nadwyrężonego wędrówką przez wąwóz Samaria. Dzięki Bogu, na szczęście wracam już do formy. Z żalem myślę o wszystkich sportowcach, o piłkarzach, którzy znoszą po każdym meczu to, co język polski tak niewinnie nazywa "kontuzją" :-)


Przy oglądaniu fotografii i podsumowywaniu podróży wracam jeszcze na chwilę myślami do pięknego Rethymno. Mieszkałam na jego obrzeżach, rano mogłam oglądać port w blasku porannego słońca, wieczorem za fortem w Rethymnonie skrywało się gorejące słońce. Najlepszy moment na pływanie, przy pustej plaży, w świetle, które przypominało tunezyjskie obrazy Jerzego Nowosielskiego.  


W Rethymnonie spędziłam urodziny. Trafiłam do tawerny przy uliczce, która dziwnym splotem okoliczności nie wpuszczała w swój nurt wartkiej rzeki turystów. Panowała tam cisza popołudnia w portowym mieście. Przy jednej z kamienic siedział Grek, snując wzrokiem z prawa w lewo, niezmiennie, przez pół dnia. Może to rybak, spędzający resztę dnia przed wypłynięciem na morze. 

Właściciel tawerny nazywał się Vassilis i musiał nosić w swoich żyłach czystą, kreteńską krew, z genami niezmienionymi od setek lat. Musi pochodzić z rodu, który nigdy nie skoligacił się ani z Arabami, ani z Wenecjanami, którzy Kretę przejmowali. W miejscu, gdzie wszystko poddawało się kulturowej fuzji, gdzie wśród kościołów obrządku greckiego wyrastały meczety, a kamienice obrastały ażurowymi koronkami zdobników z Serenissimy- ród Vassilisa musiał pozostać nieskalany procesami wędrówek ludu. Vassilis jest  kreteński na wskroś, wygląda jak grecki filozof. Kiedy dowiedział się, że mam urodziny, na stole pojawiła się dodatkowa karafka domowego wina, a zniknął rachunek! Nastąpił spektakl- "stoliczku - nakryj się"! Pachniało chlebem i oliwą, a wokół kwitły bugenwille! Potem Grek urządził spektakl skręcania papierosa. Widok niezapomniany. Sokrates z papierosem, w gęstym dymie, w portowym mieście. Urodziny trwały dłużej, niż tradycja nakazuje, nie ominął mnie nawet taniec Zorby!


W Rethymnonie ulubionym miejscem przybyszów jest wenecka studnia i źródło. Czytałam niedawno jakiś tekst, chyba Herberta, w którym autor zastanawiał się jak daleką drogę wiodły akweduktami słodkie wody, po to, by czynić życie w mieście znośniejszym. W upale Rethymnonu miało to ogromne uzasadnienie. Przemycie twarzy chłodną wodą jest zbawienne, pozwala z nowymi siłami ruszyć w wędrówkę wąskimi uliczkami, ze wzrokiem poszukującym weneckich detali architektonicznych, kamieni niosących historię. 

Wieczorem w Rethymnonie warto też spojrzeć w górę. Tam, na granatowym tle nieba zobaczycie coś co skojarzyło mi się z "rejestrami" Tarasina. Setki, tysiące jaskółek, które zlatywać tu muszą chyba z całego wybrzeża!


Kreta. Ziemia Zeusa. Ojczyzna Minosa. Przestrzeń tajemnic odkopywanych przez  Evansa. Miejsce pracy genialnego Dedala. Ale także wyspa, która wychowała wielkiego Dominikosa Theotokopulosa, na kontynencie znanego jako El Greco. Urodził się w Candii, dzisiejszym Iraklionie. Mieście, którego patronem był Święty Łukasz, biblijny opiekun malarzy. Dominikos, syn poborcy podatkowego, od najmłodszych lat wrażliwy na sztukę. Wychowywany w mieście skrzyżowania kultur- bizantyjskiej i zachodniej, czerpał z dwóch źródeł. W tej morskiej prowincji musiał myśleć o "stolicy", do której dotarł wkrótce- najjaśniejszej Wenecji. Dostał się tam do warsztatu mistrza- Tycjana.
Na Krecie dziś zobaczyć można tylko jeden obraz El Greca- przedstawiający Górę Synaj. Czy nie podobnie widział ją Domenikos do pejzaży górskich z rodzimej wyspy, do wąwozów Imbros i Samaria? 



Foto: 
Justyna Napiórkowska, Rethymno i okolice
Jerzy Nowosielski, Plaża tybetańska, kolekcja Galerii Sztuki Katarzyny Napiórkowskiej 
El Greco, Góra Synaj, 1570-72, Muzeum Historyczne, Iraklion






Justyna Napiórkowska
Autorka Blogu Roku w dziedzinie Kultury
www.osztuce.blogspot.com
Udostępnij
Więcej sztuki? Zapraszam na blog : www.napiorkowska.blogspot.com

3 komentarze:

  1. Czy to naprawdę jaskółki na tym zdjęciu? Aż trudno uwierzyć!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, to jaskółki! Wyglądają niezwykle!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wpis ten przeniósł mnie na chwilę tam, gdzie przez prawie 3 tygodnie malowałem. Przeniósł na wyspę Siros. Zanurzył w wieczorne morze, oślepił słońcem i bielami szczególnie tymi z wyspiy Mykonos. Ponownie poczułem zapach wody, małych portów, fig i opuncji. Wiem, że zaczynam rozumieć te wszelkie odmiany błękitu - zarówno na niebie, w morzu, oknach i drzwiach. I bugenwille, jaszczurki i wszechobcne koty. I przepiękny obraz El Greco w cerkwi w Ermoupoli stolicy Cyklad. A widok z samolotu na południową część wysp w pobliżu Aten, gdy wracałem 18 września po południu, już wtedy przyniósł myśli o powrocie. No cóż, pozostały wykonane tam prace i mnóstwo szkiców i koncepcji do realizacji w pracowni. Dzięki za ten tekst.

    OdpowiedzUsuń