dziś jest wiosenny, słoneczny dzień.
Taka pogoda była też s sobotę, 2 kwietnia 2005 roku, w Rzymie.
Dziś dzielę się z Państwem moim wspomnieniem z tego dnia,
opublikowanym w książce wydanej przez
Instytut Papieża Jana Pawła II w Warszawie.
opublikowanym w książce wydanej przez
Instytut Papieża Jana Pawła II w Warszawie.
Pamiętacie co wtedy widzieliście, czuliście, myśleliście?
Życzę Wam pięknego, refleksyjnego dnia!
Justyna Napiórkowska
Watykan, 2 kwietnia 2005
Rzym, wiosna w rozkwicie. Drugi dzień kwietnia. Przyjechałam wczoraj wieczorem. Miał to być weekend w Wiecznym Mieście- spotkanie ze znajomymi, spacery, obecność w Watykanie. Kolejny raz syndromem Stendhala zareagowałam na wystawność barokowych kościołów, znów zachwyciłam się marmurem Panteonu, posłuchałam gwaru przy Fontanna di Trevi. Spacerowałam wąskimi ulicami wśrod spalonych słońcem murów. W głębi serca jednak myśl o Papieżu była najważniejsza.
Piję kawę przy barze, czytam La Repubblica. Moi sąsiedzi, gdy widzą o czym czytam, ze zrozumieniem i smutkiem kiwają głowami. Barista zagaduje: sei Polacca? I ze smutkiem spogląda na zdjęcie pochylonego Papieża. Wymieniamy kilka słów. W gazecie kalendarium życia. Dziennikarze, eksperci, znawcy Watykanu i kardiolodzy już spinają czasową klamrą biografię Karola Wojtyły, coraz bardziej precyzyjną datą wyznaczają kres Jego życia. Wszystkie gazety piszą o tym jak bardzo Papież jest już słaby.
Jestem prawie rówieśniczką pontyfikatu, papież JanPaweł II był zawsze kiedy ja byłam, niemożliwe, że w pewnym momencie Go nie będzie. Wyobrażam sobie, że w niedzielę stanę na Placu Świętego Piotra i razem ze zgromadzonym tłumem będę uczestniczyć w tym, co media później określą nowym cudem Jana Pawła II: papież stanie w trzecim od lewej oknie, nad purpurą aksamitu, uśmiechnie się bez słów rozgrzewając swoim ciepłem wszystkich. Ktoś z boku powie: „ach ten Papież, znowu z nas zażartował, znowu pokonał chorobę, znów nas zaskoczył…”
Myślę, że wrócę taka sama jak wyjechałam dwa dni temu z Polski.
Jestem prawie rówieśniczką pontyfikatu, papież Jan
Myślę, że wrócę taka sama jak wyjechałam dwa dni temu z Polski.
Gdy idę via della Conciliazione, mijam jak w peletonie dziesiątki kamerzystów. Las kamer piętrzy się na zamknięciu arterii w kierunku owalu Placu Świętego Piotra. Przychodzi szybka myśl: ci wszyscy dziennikarze, wyjątkowo skupieni, przybyli tu po to, by przekazać światu wiadomość. Tę wiadomość, która była najbardziej niedopuszczalna, zupełnie niewyobrażalna. Odruchowo zakrywam oczy ciemnymi okularami, bo czuję, jak łzy napływają do oczu. Co się ze mną dzieje? Podbiega do mnie młoda Włoszka, wystawia do mnie mikrofon, zza kamery nawet nie widać kamerzysty. „Cosa senti?-Co czujesz”, pyta, „Jak myślisz, jak się czuje Papież?”, indaguje. Próbuję złapać powietrze, chcę odpowiedzieć. Kapituluję wobec dławiącego płaczu, teraz już czuję jak łzy płyną po policzkach. Dziewczyna powtarza swoje pytanie, trochę agresywnie: „Co czujesz”! Co czuję? Nie wiem… Poddaję się. Bez słowa odchodzę. Ktoś mnie obejmuje. Po chwili kolumnada Berniniego wita mnie otwartymi ramionami. Tu panuje skupienie, cisza, a może harmonijny szept tłumu.
Siadam na kamiennych posadzkach– wokół pielgrzymi, Rzymianie i podróżnicy. Niektórzy się modlą, inni śpiewają, jeszcze inni rozglądają dookoła.
Czas mija, niemierzony.
Czas mija, niemierzony.
Wieczorem cały plac zapełnia się grupami wyciszonych Rzymian.
Dziwne, jak blisko siebie są dwa światy. Dzieli je rzeka. Przejście przez most na Tybrze, z gwarnego Rzymu do Stolicy Apostolskiej jest przejściem do innej rzeczywistości. Rzym zdawał się żyć swoim rytmem, nieuważny na rozgrywające się wydarzenia…Po przejściu przez most, nad wodą cichą jak Styks, panuje wszechogarniający spokój, medytacja i wyciszenie, mimo obecności wielotysięcznego tłumu. Słyszę słowa modlitw, widzę oczy wpatrzone w światło dwóch okien apartamentów papieskich. Wszyscy w spokoju czekają na to, co ma się wydarzyć. Czy i to zostało gdzieś zapisane i musi się wypełnić, właśnie dzisiaj?
Nie zapomnę chwili, w której wszyscy obecni na placu przyjmują słowa Kardynała Sodano. Słowa miękkie jak dotknięcie Anioła. Reakcje są spontaniczne – ręce same składają się do modlitwy. Rozbrzmiewają oklaski- są one czymś zupełnie naturalnym, sposobem, w jaki tysięczny tłum na placu chciał jeszcze raz- ostatni - dać się usłyszeć Janowi Pawłowi II. Niektórzy klękali, ja bez poczucia czasu pozostałam w zamyśleniu i bezruchu. Rozbrzmiały dzwony Bazyliki. Ktoś w tłumie niósł prosto od druku L`Osservatore Roman o, z okładką, która nie pozostawiała złudzeń.
PapieżJan Paweł II odszedł.
Czy już wtedy usłyszałam : SANTO SUBITO? A może po prostu odczułam, jak świętość musnęła nas wszystkich 2 kwietnia 2005 o godzinie 21.37?
Papież
Czy już wtedy usłyszałam : SANTO SUBITO? A może po prostu odczułam, jak świętość musnęła nas wszystkich 2 kwietnia 2005 o godzinie 21.37?
Justyna Napiórkowska
Myśli równoległe
9 marca 2011
Myśli równoległe
17 marca 2011
Japonia potrzebuje pomocy. To proste.
11 marca 2011
Ziemia zadrżała w Japonii. 9 w skali Richtera wstrząsnęło ognistym pierścieniem na Pacyfiku. Pamiętam dwa trzęsienia ziemi, w dawnej Jugosławii i na wyspie Rodos. To krótka chwila, gdy człowiek traci jakikolwiek punkt odniesienia.
W Japonii- obrazy kataklizmu jak z Boscha. Fala tsunami jak przeskalowany górski potok przetacza się sama wyznaczając szeroki nurt. Domy stają się domkami z kart, samochody unoszącymi na falach pudełkami zapałek, statki- wśród potężnych wirów są jak łupinki z orzecha. I informacje, że w takiej łupince jest 100 pasażerów...To lekcja pokory. Japończycy są jej dobrymi uczniami, widzę to po rozmowach z moimi znajomymi stamtąd...
A na maleńkiej wyspie, przez którą byc może też przetoczyły się fale tsunami trwa projekt autorstwa Nicolasa Boltanskiego.Archiwum serc - to płytoteka nagrań 40000 serc ludzkich. Ciche i małe serca bijące na całym świecie, zagłuszone przez moment drżącą ziemią, wyciszone potężna falą.
Środa Popielcowa, głowy posypane popiołem. Piękne są chrześcijańskie ryty. Dla wierzących 40 dni próby odsuwania od siebie pokus.
Ćwiczenie dla ducha, moralny maraton. Niełatwy, przyznaję ;-)
Zaglądam przez ten czas na stronę dominikanów- wiele mądrych, cennych myśli tam usłyszałam! Nie tylko dla wierzących.
Justyna Napiórkowska
Autorka Blogu Roku w dziedzinie Kultury
www.osztuce.blogspot.com
Udostępnij
Więcej sztuki? Zapraszam na blog : www.napiorkowska.blogspot.com Justyna Napiórkowska
www.osztuce.blogspot.com
To czas wielkich przeżyć, w Warszawie też było wyjątkowo. Lampki przy alejach Jana Pawła II, tłumy skupionych ludzi na placu Piłsudskiego... Dziękuję za ten wpis, Marlena W.
OdpowiedzUsuńaro 49
OdpowiedzUsuńWzruszający opis.
Ale każdy, oprócz wielbienia jego osoby powinien się zastanowić (gdy nie robił tego za jego życia) teraz, gdy już duch z jego bezwładnego ciała uleciał:
Czego nas uczył i dlaczego?
Jaką hierarchię wartości przedstawiał i dlaczego?
Jakich ludzi stosowanie się do tej nauki z nas czyni?
Katarzyna
OdpowiedzUsuńAro, dobre pytania. To dobrze, że po chwili wzruszeń nadchodzi refleksja. Ja byłam w tym czasie w Warszawie. Było niezwykle. Wszyscy tacy przyjaźni, spokojni, życzliwi. A to jak jest teraz zależy od nas.
Pani Justyno, dziękuję za ten wpis. Wracam tu co jakiś czas i zawsze odkrywam coś ważnego dla siebie.
@ Pani Marleno, ja z Rzymu wróciłam 3 kwietnia, pustym samolotem. Potem w Warszawie miałam jeszcze możliwość zaczerpnąć tej niezwykłej atmosfery.
OdpowiedzUsuń@ aro 49 Zgadzam się. Wciąż jednak uważam, że samą swoją osobą, poprzez swoją charyzmę Jan Paweł II generował w ludziach sporo dobra. Działało to w dość niezwykły sposób.
@ Pani Katarzyno, dziękuję. I zgadzam się, prawie wszystko zależy od nas.