A oto kolejny cykl , który otwieram. Pojawią się w nim notatki z miejsc, które widziałam. Czasem planowo, czasem przypadkowo.
Pierwszego tematu dostarcza mi Lewiczyn. Do mazowieckiej mekki sadownictwa trafia się raczej przy okazji. Moją okazją był spływ Pilicą. Pogoda niespodziewanie piękna, rzeka szerokim łukiem, wartko przemierza równinę wśród niezwykle bujnej zieleni...Wokół cisza i spokój, słychać tylko pracę wioseł. A czas na kajakach urozmaicają ważki, jak kadry z obrazu Mehoffera.
Do Lewiczyna wiedzie droga wąska, przepasana połaciami sadów pełnych czereśni i jabłoni. Dużo pokus, bo owoce czerwienią się i pysznią na drzewach... Drewniany, jakby przeniesiony z Bieszczad kościół stoi na wzgórzu , z którego z satysfakcją można patrzeć na całe to sadownicze imperium ( podobnej satysfakcji doświadczyłam spoglądając z Fiesole na Florencję, toute proportion gardée!) W środku, w ołtarzu głównym znajduje się słynący cudami obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem.
Jezus na rękach Maryi ma tu wyjątkowo dorosłą twarz, poważne spojrzenie. Tak inny jest ten Jezus od prawdziwie maleńkich Dzieciątek znanych z innych obrazów !
Udostępnij
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz