.
Pejzaż w bieli cynkowej , idealny i nieskazitelny jak świąteczny obrus stopniowo, powoli, im bliżej Warszawy nasycał się tonami zamglonych rdzawości, złamanych beżów, gołębich szarości. Droga wiodła dosłownie i w przenośni ze świata, gdzie biel okryła jak prześcieradłem miękkie nadwiślańskie wzgórza kresu Mazowsza i Lubelszczyzny ku stopniowo rozpychającej się cywilizacji w pługach śnieżnych i nasypach wzdłuż tras. Od pokory wobec natury ku pyszałkowatej woli zapanowania nad nią.
Biel u Opałki to synonim kresu, końca, odchodzenia. Monotonne ciągi liczb nieodmiennie zmierzają ku wieczności , która roztopić się ma w czystej bieli. Artysta odmierza swój czas , z uwagą zabarwiając biel farby. Ta biel jest początkiem obrazu ( czysta jak zagruntowane płótno ) i ma stać się jego końcem, w ostatniej cyfrze, której autor już nie zapisze. Śmiały to projekt, wyzwanie rzucone czasowi do prowadzenia ciągłej dyskusji na ten sam temat.
Spoglądając za okno widzę jeszcze malarstwo Tomasza Tatarczyka. Ograniczanie interpretacji jego twórczości do mówienia o szlachetnych monochromatyzmach jest zubożeniem. U Tatarczyka bowiem w uproszczonej, poddanej bezlitosnej syntezie formie analizie artysty poddane jest to co podstawowe. Czerń i biel w obrazach, w tysięcznych wersjach i nasyceniach łączy się w ideał, obraz doskonałości, surowy i dziki, ale piękny.
Na reprodukcjach :
Roma Opałka "1965- &"
Tomasz Tatarczyk, Krok po kroku , 1998 z kolekcji Zachęty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz