13 sty 2012

Apologia dnia dzisiejszego


Parafrazując Josefa Beuysa - Europa- siamo noi!

Pamiętacie czasy, gdy z Warszawy Zachodniej, w oparach dymu z silników ruszały dumnie w Europę autokary Eurolines? Warszawa- Paryż, Warszawa- Londyn, Warszawa- Madryt. Same tablice działały na wyobraźnię. Za nimi - świat - wielki, kosmopolityczny, barwny...Upragniony, pociągający.

Nie stworzę tutaj kombatanckiego życiorysu, nie będę opowiadać o tak niedawnych czasach heroicznych, gdy nie wszystko było tak łatwe- bo po prostu tego nie doświadczyłam. Ale zrobiło mi się odrobinę sentymentalnie w czasie szybkiej,łatwej podróży,  gdy w ostatniej minucie zdążyłam na odprawę: pora obiadowa w Warszawie, a kolacja już w Brukseli. Zaledwie kilka lat temu wszystko wyglądało inaczej.

Pomyślałam o tych podróżach, które zaczynały się na Dworcu Zachodnim, a kończyły w Londynie, na Victoria Station albo na Place de la Concorde. Po drodze były godziny z leniwie przemieszczającą się równiną za oknem. Niewygody autokarowe. Przystanki na niemieckich stacjach benzynowych. Rozmowy przy autobusowym barku z rozpuszczalną kawą. W "dziecięctwie" jeszcze zdarzyło mi się nawet płynąć promem z Calais do Dover, po granatowych wodach kanału La Manche, który z każdą  milą stawał się bardziej Kanałem Angielskim.

Podróżnym z Polski towarzyszyła wówczas chłodna bryza i myśl o tym, czy gorliwi urzędnicy wpuszczą ich na pełne nęcących,życiowych szans tereny Zjednoczonego Królestwa.

Dla mnie- wówczas dziecka- myśl ta była na tyle abstrakcyjna, że nie napawała mnie strachem, tylko jakąś mobilizacją, na wzór dorosłych. A ci szukali sprytnych sposobów na zmyłkę, wyprowadzenie bacznych  oczu w błąd, wywiedzenie celników w las.  Widziałam pana, który tuż przed bramką celników założył koloratkę. Pomogło. Byliśmy wówczas na terytorium walki, przy stanowiskach celników toczyła się jakaś gra.  Uważnie obserwowaliśmy losy współpodróżnych - oto ktoś zostawał po drugiej stronie bramki, a w konsekwencji z tyłu, za autokarem. Nie sprawdziły się wyuczone po angielsku i szeptane wcześniej w autobusie słowa wyjaśnienia dla celnika, nie pomogła pełna pewności siebie postawa, nie uratowała mimika. Celnik decyzję podejmował szybko i raczej jej  nie zmieniał. Nie i już. Nic potwierdzenia hotelowe, nic opowieści o krótkiej wycieczce turystycznej.

A dziś? Pan w odprawie bagażowej Wizz Air nawet nie zdołał przestraszyć mnie, mówiąc, że zdążyłam w ostatniej chwili. Wszystko na wyciągnięcie ręki. Od wszystkiego dzieli nas tylko krojona na miarę myśl- jakie są nasze dzisiejsze marzenia?  Jeśli chcesz- to sięgaj po to, czego chcesz, wszędzie! Poznawaj świat! Szukaj swoich miejsc!




Na zdjęciu: Paryż, Place de la Concorde



Justyna Napiórkowska
Autorka Blogu Roku w dziedzinie Kultury
www.osztuce.blogspot.com
Udostępnij
Więcej sztuki? Zapraszam na blog : www.napiorkowska.blogspot.com

2 komentarze: