27 maj 2013

Skandal? Jaki skandal! Olimpia Maneta i inne motywy.


Kilka dni temu w Brukseli w wykładzie mówiłam o związkach sztuki i skandalu. To niesamowite, jak niektóre tematy pozostają ponadczasowe, ale zupełnie zmieniają swój kontekst. Czy bylibyście dziś w stanie zbulwersować się na widok "Olimpii" Maneta? 150 lat temu artysta musiał wyjechać z Paryża, przerażony niespodziewanym atakiem na jego obraz. "Olimpię" zawieszano coraz wyżej na ścianach Palais de l`Industrie, żeby była z dala od fizycznej agresji odbiorców a malarz walczył z depresją.

Co ciekawe, skandal nie był intencją Maneta. Wręcz przeciwnie. Kiedy patrzy się na rewolucyjne obrazy Maneta można znaleźć wiele odniesień do malarskich tradycji. Na przykład do "Sądu Parysa" wg Raimondiego, z którego fragment został wykorzystany przez Maneta czy "Wiejskiego koncertu" Tycjana. Krótko mówiąc- do prac klasyków. Tak a propos klasyczny wymiar pracy Maneta możecie skonfrontować sobie w Wenecji, gdzie przez wakacyjne miesiące "Olimpia" pokazywana  towarzystwie Wenus z Urbino Tycjana. Dwie damy przyjechały do Wenecji- jedna z Paryża, druga z Florencji.) Z bliska można się przyjrzeć malarskiej rewolucji Maneta. Kwiaty w dłoni Tycjanowej Wenus zmienił na bukiet dostarczany znudzonej Olimpii. Bose stopy ubrał w jedwabne pantofelki, a śpiącego pieska zmienił na prowokacyjnie wygiętego kota, obiekt prawdziwie freudowskich analiz interpretatorów obrazu.    


Z drugiej strony, gdybym tu, na tym blogu umieściła reprodukcję obrazu Courbeta ( tak, tak, tego który ostatnio otrzymał "twarz" ), google pewnie zablokowałyby mój blog, tak jak stało się to w przypadku użytkownika facebooka zablokowanego przez portal za publikację wśród zdjęć "Początku świata".

Nie chcę szerzyć treści pornograficznych, skandali też raczej nie lubię, a do wszelkich spraw cenię sobie dystans.A z dystansu te wielkie, fundacyjne skandale wyglądają inaczej. Historia mówi o tym jak Eduard Manet został wyśmiany na paryskim Salonie Odrzuconych.  Ale wówczas w sztuce- jak w Biblii, ostatni stał się pierwszym. W świecie sztuki,  idee podszyte ważną artystyczną rewolucją sprawiły, że pamięć o nich przetrwała również, gdy pyły po walce już opadły. Tak jak w "Śniadaniu na trawie" i "Olimpii" Maneta. W obrazach powstałych w czasie, gdy publiczność przygotowana była do odbioru lukrowanych aktów, jak w nagrodzonej  w 1863 roku pracy Alexandra Cabanela. Porcelanowa Wenus położona na fali jak na kanapie, przeciąga swoje nieskazitelne ciało pod chórem amorków o niewinnych buziach i zwichrzonych włosach.


Lekcja z Maneta wymusza uważne patrzenie na współczesne awangardy. Apeluje o ostrożność w ferowaniu wyroków. Te komentarze, które padały z ust krytyki paryskiej a prześmiewały  Maneta szybko się przewartościowały i wróciły ostre jak nigdy, tym razem obracając się przeciw ich autorom. Jestem konserwatystką, ale czekam i potrzebuję artystycznych rewolucji. Takich jak fenomenalny "Pan Guma" Pawła Althamera, który w moim odczuciu mieści w sobie i Norwida i Pilcha, i 20 lat polskiej transformacji, i komunizm i kapitalizm, i nawet drugą wojnę światową, wszystkie rozbiory, powstania i ich klęski, bo "Pan Guma" to jeden z Polaków portretów własnych.

Potrzebuję i szukam prac subtelnie i niespodziewanie podważających wszystko, takich jak instalacje Mirosława Bałki- jak słynne "How it is" w Turbine Hall w Tate Modern. Pamiętam moją wędrówkę przez tę zagęszczającą się ciemność. Bałka wprowadził widza (albo wrażliwego widza) w stan, w którym ten odczuwać mógł - dosłownie- drgania swojej duszy ( wiecie jak to jest poczyć drganie duszy?). Niewinny widz mógł poczuć jak kruche jest nasze bytowanie, jak miałka jest nasza rzeczywistość. I wszystko za sprawą najprostszego środka, po prostu zbudowanej ciemni, mroczni, czarnej otchłani włożonej w stalowy boks. Kontener z ciemnością wciągał swoimi mackami; szłam głębiej i głębiej, wyczuwając w ciemności obecność innych osób, uważnie stąpając, bez pewności co mnie czeka.

Dla mnie  było to spotkanie z niemym strachem, z uśpionymi demonami, z dziwną ciszą, po której drugiej stronie jest śmierć, byt lub niebyt. Sztuka współczesna w końcu jak żadna inna pozwala na dużą swobodę w interpretacji. Wielkie, wielkie sprawy, potężne ostateczne tematy może skrywać w formie wyrwanej z codzienności i eksportowanej w inny kontekst, w kosmicznej odysei w inny wymiar.

Szłam w tej pracy Bałki w ciemności i myślałam o tym, jak dużo światła daje sztuka współczesna.

Justyna Napiórkowska www.osztuce.blogspot.com

2 komentarze:

  1. bardzo podoba mi sie temat opisany w tym poscie, a obrazy Moneta uwielbiam.
    Pan Guma nawet mi sie spodobal mimo, ze jestem na bakier ze wspolczesna sztuka

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń