2 lut 2012

Wisława Szymborska i festiwal zwykłości

1 lutego 2012


Wieczorem przyleciałam do Warszawy. Lotnisko, pasy, samoloty wyglądały jakby były pokryte białym pyłem. Powietrze nieruchome, przezroczyste. Cisza mroźnej nocy.  

Po chwili dowiedziałem się, że odeszła Wisława Szymborska. Tak zapamiętam tę wiadomość, w scenerii Warszawy, w okowach zimy.  

Pierwsza myśl, oczywista: "Nic dwa razy". 

"...zrodziliśmy się bez wprawy i pomrzemy bez rutyny..."* 

Umarła bez rutyny, śmiercią poetki, we śnie.  

Szczególnie wspominam wiersz "Cebula". Jego interpretacja była moim zadaniem na egzaminie wstępnym do liceum. Jako piętnastolatka odkrywałam poezję, poczułam dotyk dorosłości, powagę tematu. Cebula. Zwykły przedmiot sfabularyzowany tak, że stał się centrum wszechświata. Opowieść o niedoskonałości człowieka, wiersz jak lustro dla przeglądającego się. Odtąd chciałam myśleć, czuć, tak jak Wisława Szymborska czuła w wierszach.  

Wisława Szymborska wciąż dawkowała nam siebie- tak niedostępna, tak trwająca na orbicie naszego świata- polityki, celebrytów, codzienności. A jednocześnie z tej codzienności w słowach pojemnych jak oceany podawała esencję tego, co dla człowieka naprawdę istotne.

Dostarczając chwil olśnienia. 

Jak dobrze, że pojawiło się jeszcze "Milczenie roślin", ostatni tomik poezji.
Jak żal, że odeszła.
W milczeniu pozostał smutek. "Umrzeć- tego kotu się nie robi"**. Tego światu się nie robi!

9 lutego, czwartek
Festiwal zwykłości

Pogrzeb Wisławy Szymborskiej w Krakowie.

Przychodzą mi do głowy różne refleksje, w głębi duszy buntuję się wobec tego festiwalu, który urządziła Szymborskiej pośmiertnie telewizja. Pomnik z plasteliny. Wszyscy wyprzedzają się w swoich opowieściach o zwykłości Szymborskiej. Miła, starsza pani. Sympatyczna. Zabawna. Przytaczane są ładne rymy. Coś jednak mi tu nie pasuje. Jedna z największych poetek XX wieku sprowadzona do roli wesołej pani. Pokazana jako królowa bon motów. Staruszka niewinnie zafascynowana bokserem. Podlewająca paprotki i głaszcząca kota. A potem popalająca papierosy w niebie, w towarzystwie Elli Fitzgerald.

Za dużo jak dla mnie tych przyziemności. Za dużo tego poluźniania gorsetu.
Mam niekiedy wrażenie, że niekoniecznie z takiej trywializacji za życia była Szymborska zadowolona. Jeśli Szymborska zostawiała swój życiorys między linijkami swoich wierszy, to i tym razem udało jej się zmylić tłum. Jakby osobną osobą była ta pisząca wiersze, a osobną ta wystawiająca się na widok publiczny. Od tej piszącej, wielkiej Szymborskiej oddalili nas ci wkładający jej całe życie, rytuały, nawyki  w ramy codzienności. 


Może jest to naturalne, tak po prostu musi być. Ale mimo wszystko to dla mnie smutne. 


Największą cechą jej poezji dla mnie było całkowite zburzenie dystansu między narratorem czytelnikiem, opisywanie doświadczeń, które są, muszą być udziałem każdego. Celebrycki wizerunek Szymborskiej, sprowadzenie jej życia do kilku spraw zagłuszył tę cichą , zakotwiczoną w głębi duszy uniwersalność. 
  

* Wisława Szymborska, "Nic dwa razy"
** Wisława Szymborska "Kot w pustym mieszkaniu"
Fotografia: źródło- Onet.pl 


Justyna Napiórkowska
Autorka Blogu Roku w dziedzinie Kultury
www.osztuce.blogspot.com
Udostępnij
Więcej sztuki? Zapraszam na blog : www.napiorkowska.blogspot.com

11 komentarzy:

  1. Witaj,
    Szymborska to i mój mistrz. Pan Rusinek oznajmił, że zostanie wydany nowy tomik poezji. Ponoć autorka żartowali, że tytuł powinien brzmieć "Wystarczy". Jakże by inaczej, prawda? :)

    Pozdrawiam ciepło, zorka

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, nie mogę poprawić literówki. Wybacz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Wystarczy" nie wystarczy, ale... musi wystarczyć. Zatem czekamy. Pozdrawiam serdecznie, Justyna

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiele dała nam- zwykłym ludziom. Poezja to naprawdę coś niesamowitego, w jakiejkolwiek postaci. Jedni znajdą w niej ukochane rymy, inni smutek w płaczliwych pretensjach... Wisława Szymborska nie należała i raczej nie będzie należeć do grona moich ulubionych autorów, ale zawsze ceniłam ją za to, że stworzyła swój własny styl, który ja jestem w stanie wychwycić. Nie, nie odtwarzała niczego, właściwie TWORZYŁA. I będzie nadal, wielbiciele jej poezji, prawda? Zostaje w was, nie ucieka nigdzie. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Każdy ma chyba skojarzenia z tym wierszem, myśląc o Szymborskiej. Zapraszam do obejrzenia najnowszego obrazu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pani Justyna Napiórkowska
    Bardzo dziękujemy Pani za wspaniały dzisiejszy wykład i czekamy na następny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wykład był bardzo ciekawy, dziękujemy i prosimy o następny o artystach albo o nowych muzeach i polityce muzealnej- liczymy na Panią. AR

    OdpowiedzUsuń
  8. „Kameralnego” sposób bycia

    Pozostaje jednak wiele innych pytań. Postawmy choćby niektóre. Dlaczego, jeśli jej „powtórny debiut” Wołanie do Yeti, zrywający z ideologicznym gorsetem, ma miejsce w 1957 r. – autorka pozostaje w PZPR aż do roku 1966 (wyrzucenie z partii Leszka Kołakowskiego)? Wspomnieć także wypada, przypominane przez Stanisława Krajskiego, podpisanie niczym niewytłumaczalnej Rezolucji Związku Literatów Polskich w Krakowie w sprawie tzw. procesu krakowskiego – potępienia oczekujących na śmierć księży z tejże diecezji, skazanych bezpodstawnie w tymże procesie. Rezolucja podpisana została 8 lutego 1953 r. Jedynie ingerencja Opatrzności w bieg dziejów uratowała wówczas Szymborską przed wykonaniem wyroku na skazańcach. Nie tylko zresztą ją – wśród podpisujących byli także inni znaczący literaci, decydujący się na ten tragiczny w skutkach krok. W imię czego? Może także to, obok „kameralnego” sposobu bycia, było powodem pewnego „zdystansowania się” Szymborskiej wobec świata dziennikarskiego? Niechęci do udzielania wywiadów? W uwagach poczynionych tuż po śmierci poetki Stefan Chwin sygnalizował ogromną trudność Szymborskiej w kwestii odnoszenia się do współpracy z systemem komunistycznym. Nic dziwnego. Nie chce się wierzyć, by po latach, w świetle biegu życia, nie wracała myślą do tamtych wydarzeń, by nie pojawiły się wyrzuty sumienia i refleksje, by nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji i z wagi działań, które były wówczas jej udziałem. Podobnie traumatycznych znaków zapytania i zagadek, dotyczących zarówno wymiaru życia, jak i twórczości poetki jest zresztą znacznie więcej, niż moglibyśmy się spodziewać. Czy uda się je kiedykolwiek rozwikłać?

    OdpowiedzUsuń
  9. ...i nastała niespodziewana, głęboka cisza....
    Może dla tego, że o zmarłych albo dobrze albo wcale, nawet jeśli byli "Inżynierami dusz".
    Ale pamiętajcie ku przestrodze: kłamstwo artysty,
    o przepraszam … poety… - „kłamstwo poety nie umiera”

    Pozdrawiam
    S.Erazmus

    OdpowiedzUsuń