7 mar 2011

Profesor Andrzej Kreutz Majewski


Są dni, które jak gwiazdy spadające z gwiazdozbiorów w mroźną noc łączą niebo i ziemię. Zdajemy sobie wtedy sprawę, że coś we Wszechświecie zajaśniało przez chwilę blaskiem niezwykłym, by po chwili zgasnąć, zostawiając wrażenie, wspomnienie, puste niebo.

Dotykamy tej  pustki, której już  nie wypełni rozmowa z Kimś. Gonimy własne myśli, konfrontujemy się z poczuciem straty. Dostrzegamy wartości pozostawione nam przez spotkania z Ludźmi, którzy odchodzą. Przywołujemy niezmiennie słowa księdza Jana Twardowskiego.

Dziś pożegnaliśmy profesora Andrzeja Kreutza Majewskiego, w poczuciu smutku i niedokończonej rozmowy.

Uroczystości pożegnalne odbyły się w Wilanowie. To miejsce, które spięło naszą przyjaźń z Profesorem w ramach danego jej, krótkiego czasu. Tam kilka lat temu razem z moją mamą poznałyśmy Pana Profesora. Potem były wspólne wystawy - w naszej Galerii w Bristolu, gdzie Pan Profesor pojawiał się na wernisażu dystyngowany, wytworny,  promieniujący radością.  Minister Kultury, Pan Waldemar Dąbrowski powiedział dziś, że Andrzej Kreutz Majewski szczodrze obdarzał nie tylko swoim talentem- tym który pozwolił mu realizować wybitne scenografie w najlepszych teatrach świata. Obdarzał także przyjaźnią - rozumianą jako jakaś taka niezwykła uwaga poświęcona innym. Wśród jego współpracowników, w pewnym sensie uczniów są artyści wybitni- Boris Kudlička, Mariusz Treliński. My wszyscy, jego rozmówcy stawaliśmy się uczniami Mistrza, artysty, który obdarzał nas wielką życzliwością.

Pamiętamy dziecięcą energię , którą miał dla nowych pomysłów, ten entuzjazm - gdy pojawiała się nowa artystyczna wizja, tę niecierpliwość, która nadawała rytm tworzenia, wbrew rytmowi codzienności.

Pamiętamy te zabawne, radosne momenty - podróże zabytkowym Rolls-Roycem o purpurowym wnętrzu.

Profesor afirmował życie, choć jego sztuka podszyta jest niepokojem. W jego malarstwie jest to, co nieuniknione. Jest przemierzanie Styksu.
Jego martwe natury to współczesne vanitas, tknięte motywem przemijania, choć po ludzku piękne.

Dziękuję za te wspaniałe spotkania, za te wyjątkowe rozmowy o malarstwie, o teatrze.

Dziękuję, Panie Profesorze, dziękuję, Andrzeju!

I wspominam wernisaż, sprzed dwóch lat...Pamiętam, że Profesor lubił te zdjęcia, dlatego decyduję się dzisiaj je pokazać.


Profesor Andrzej Kreutz Majewski, Katarzyna Napiórkowska, Waldemar Dąbrowski 
Waldemar Dąbrowski, Profesor Andrzej Kreutz Majewski, Andrzej Seweryn
Profesor Andrzej Kreutz Majewski w swoim ulubionym Rolls-Royce 


Justyna Napiórkowska
Autorka Blogu Roku w dziedzinie Kultury
www.osztuce.blogspot.com
Udostępnij
Więcej sztuki? Zapraszam na blog : www.napiorkowska.blogspot.com Justyna Napiórkowska
 www.osztuce.blogspot.com

5 komentarzy:

  1. Przednówek bogaty w odejścia wielkich ludzi. Tak trudno jest żywym pogodzić się z tą naturalną i nieuniknioną koleją życia-śmiercią.

    (*)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedyna rzecz pewna w życiu...

    Aktor schodzi ze sceny, bo Reżyser wycina jego rolę ze scenariusza i zaprasza za kulisy...Nam zostaje pamięć pięknego przedstawienia...

    OdpowiedzUsuń
  3. Pieknie to Pani napisala. A zdjecia tez ladne, widac na nich, ze w Profesorze, pelno bylo energii i zycia.

    (*)

    OdpowiedzUsuń
  4. admirator dyskursu25 marca 2012 22:26

    Jest rok 2012, a temat odejścia "Mistrza", bo tak często do niego mówiono, wciąż - paradoksalnie - żywy. Znałem Andrzeja Majewskiego, bardzo długo, praktycznie całe życie, a jestem po 30-tce. Miałem to szczęście... Miał swój piękny kąt w Kościelisku obok Zakopanego, gdzie z małego pokoju - pracowni mógł patrzeć na Zachodnie Tatry. Np. scenografia do teatru TV "Elektra", a dokładnie mówiąc makieta, powstała właśnie w domu z widokiem na Giewont. Byłem i widziałem gałązki sklejone gipsem, malowane na biało. Widziała Pani jak Mistrz rysował grzebieniem przez kalkę? Wielokrotnie z nim rozmawiałem; erudyta, skarbnik anegdot, ale i malkontent, krytykancki do bólu. tyle, że ja lubię takich... Nie znosił pożegnań...
    pozdrawiam gratulując bloga.

    OdpowiedzUsuń